28 lutego 2013

Bądź wola twoja

"Bądź wola twoja"

W słowach "bądź wola twoja".
Widzę świadomą istotę, która wie, że nie jest w stanie dotknąć wszystkich zawiłości, prostot, wszystkich świadomości ludzkich.
I jako, że jest to "niemożliwe", ponieważ to czego nie wiemy - wypełniamy sobą, osoba tymi słowami wyzwoliła się od poczucia niemocy, od poczucia niekompletności, niemożności sprostania myślowemu konstruktowi, który sama stworzyła.
Jest to poczucie zlustrowane poprzez przekazanie tej sprawy "wyższej instancji" jaką jest koncept Boga.
Koncept został złożony w ręce najwyższego konceptu.

A dlaczego w pisaniu "Narodzinach Mędrca" pojawiło się słowo "manipulacja"?
Mogłoby go nie być, można byłoby napisać inaczej, tak.
Może pojawiło się to z racji mojego osobistego doświadczenia.
Z tego jak postrzegam niektóre zjawiska.

Tak mi się popatrzyło jeszcze.
I czuję że słowa "bądź wola twoja".
Są również wyrazem sytości i jakby "odcięcia się".
Ponieważ jest stworzone "coś drugiego".
Czyli coś ala "mnie jest dobrze, a skoro ty nie rozumiesz/nie umiesz tego czuć - to rób zgodnie ze swoją wolą".
Ale jako że brzmi to dość nie po Jezusowemu. : )))
To powiedzmy że wcześniejszy powyższa postawa wynika z szacunku do "nierozumienia" z racji osobistych doświadczeń "drugiej osoby", która stała się "druga" ponieważ jej wola została wyodrębniona, pod wpływem poczucia "niezrozumienia" ponieważ manifestuje się "inaczej".

Bardzo dużo można widzieć.
I fibzdulkować, tak, tak. : )

Bo wiecie...
Tak naprawdę.
To nie wiemy.

Nie wiemy skąd się tutaj wzięliśmy.
Jak powstał świat.
I kim w Istocie jesteśmy.

I nawet "Jesteś tym kim pragniesz, czujesz" itd...
Tylko zamyka w ustalonych poza nami wzorcach, możliwościach i pryzmatach naszych minionych doświadczeń, z których moglibyśmy wybierać.

I w takim życiu też jawi się spełnienie.
Ponieważ ono pochodzi z nas.
"Piękno jest w oku patrzącego".
I gdzie je włożysz, tam będziesz je widzieć.

Sytuacja, która sprawia, ze możemy mieć różne zdania na temat co jest piękne jest zadziwiająca.
I trzeźwiąca jak drzazga pod paznokciem.
Bo skoro pojawia się "opozycja" jest nie zrozumienie.
A skoro nie ma zrozumienia to chyba brakuje nam troszkę oglądu...
Ale komu?

Szukanie winnego.
Wyrastające z tej sytuacji możliwości jak drzewa.
Święte mądrości, nagradzające jedną bądź drugą stronę...
Ktoś okazuje się, że miał RACJĘ!
Drugi zaś przeprasza.

Na porównaniu zawsze ktoś "straci".
Porównianie jest możliwe ponieważ uważamy się za podmiot.
Istota jako podmiot będzie żyła właśnie pośród siebie samego.
Czyli pośród pomiotów.
I jeśli moje podmioty nie zgadzają się z twoimi...

To się nie zgadzamy.

: )))

Hm.
Troszkę mniej konturów i widać uczucie.
Świat staje się uczuciem.
Oj nieprzebranym.
Nieskończonym przejawem.
Poruszając się w nim.
Bez skupiania uwagi na podmiotach, które możemy postrzegać.
To jak pływanie w zupie.
Jest ona smaczna, ale bardzo często smutna.

Jest w niej bardzo dużo osobistego cierpienia.
Ponieważ ta istotka, która uważa się za to i za to cierpi z niemocy ruszania swojego ludzika według swojej najintymniejszej woli.
I ten i tamten.
Jesteś a wokół wszystko układa się w fale jak w spódniczce baletnicy robiącej nieustannego kręćka.
No to mówisz baletnicy, że po co się kręci, że od tego ucieka uwaga, nauralność myśli.

A baletnica się kręci, będzie się kręcić i chuj.
Bo baletnica śni, że się przez to rozwija.
Że coś się rozwija, cokolwiek...
Że jest jakieś miejsce w myślach gdzie chce się udać.
I tam jest LEPIEJ.
Mimo, że kiedy już tam w katordze dotrze...
To okaże się, że znowu jest TUTAJ.

I gdy forma napotka kres.
Czyli "odejdzie".
Pojawi się kolejna, która powie "o jaka luka się zrobiła".
I zalepi ten koncept swoim wyobrażeniem.

A będzie to robić.
Ponieważ A:

Też CZEGOŚ od Życia chce.

Ponieważ By:

Do tego skłoni ją jej osobiste doświadczenie i po prostu innego życia nie widać.

Ponieważ Cy:

Świat jest tak zbudowany, że istnieje w nim władza, czyli jeden decyduje w imieniu wielu. Oraz istnieje środek poza człowiekiem, czyli pieniążek, który zawsze może zostać wykorzystany w dowolnym kształtowaniu woli poprzez wywieranie presji i dawanie "wyboru".

I ponieważ Dy:

Gdy osoba przestałaby żyć w podmiocie, przestałaby wymagać, zaczęła postrzegać i starać się rozumieć drugiego człowieka, oraz dążyłaby do pojednania, poza materialnymi wartościami.

To po prostu tego doświadczy.

Doświadczy takiego świata.
Ale nie ma w tym nic wiążącego dla świata.
Nie ma rozkazu.
Nie ma przymusu.
A skoro nie ma nakazu i przymusu...

TO SE KURWA ROBIĄ CO IM SIĘ ŻYWNIE PODOBA.

Bo "ja" nadal nie na trafiło na mur, nie natrafiło na groźbę.
Więc "pffff, jeste wolny"
I kwiatki "lepiej żyć jeden dzień jak lew niż całe jak owca".

Ile osób potrzeba, byś mógł uważać się za tego za kogo się uważasz?
Ilu doświadczeń i słów ci potrzeba, by zrobić z nich beton, w którym zaznasz ukojenia od niepewności?
Pewność wynika wyłącznie z zawężenia obrazu.

Pewność generała wynika wyłącznie dlatego, że ma "czym się zasłonić".
Nie stał się ani odrobinę nieśmiertelny.
Jest ciągle taki sam.
Ludzki.
Śmiertelny.
Pełen samotności, której się tak boi, której pragnie zaprzeczyć "tym albo tamtym".

Jesteśmy w rzeczywistości...
W której możemy dotykać najwyższych niedoścignionym, doskonałych wizji, istot i bogów.
Jest w nas siła, która sprowadza je w porozumieniu z innymi tutaj pomiędzy nas.
I nawet jeśli ubierzemy się w najwyższą myśl...
Najwyższe doświadczenie, do którego będziemy potrzebowali całego świata...

To jedyny morał będzie taki, że Bóg krwawi.

Że jest człowiekiem.
Takim samym jak ludzie, od których próbował się różnić.
Którym pragnął przodować.
Których pragnął nauczać.
I doprowadzić "do swojego poziomu".

Bo on tak bardzo kochał.
Tak bardzo współczuł i pragnął.
By ujrzeli.
By robili sami jak on czuje.
Zawsze.
Żeby zawsze "wybierali dobrze".

Śmierć, albo wieczne obarczanie wszystkich winą za niespełnienie wizji.
Takie jest przeznaczenie ego.

Co przyszło odejdzie.
To co się wita, po zakończeniu wizyty się żegna.

Świadomości przydarzyło się ciało.
I ono odejdzie.
Powinniśmy dążyć wyłącznie do tego.
By ta wizyta była jak najdłuższa.
Byśmy mogli sobie wszystko powiedzieć.
Byśmy mieli czas wyrazić nasze uczucia.
Byśmy mieli też czas by milczeć.

Oglądałem dokument.
Gdy młody człowiek.
Dokonał samospalenia.
Ponieważ nie zgadzał się na to co widzi.
Na to co czuje w związku, że jego ciało przyszło na świat akurat w tym miejscu.

Co musiały widzieć jego oczy?

I co czół?

I dlaczego to jest w ogóle możliwe?

Shame On Us - Jonatha Brooke

...

Om

20 lutego 2013

Narodziny Mędrca

- Narodziny Mędrca -

Będzie to pisanie o ewolucji, narodzinach i pierwszym psychologicznym podziale, z którego wyniknęły wszelkie ścieżki.

Pierwsze.

Ewolucja, koncept ewolucji jest wynikiem uzewnętrzenia uwagi.
Nic co jedne i pierwotne nie może ewoluować.
Jedynie może myśleć o ewolucji, z powodu braku poczucia przynależenia do Wszechrzeczy.
Bądź przypisywać ewolucję wzrostowi, który jest najnaturalniejszym aktem Życia.

Poczucie osamotnienia, oddzielenia od postrzeganego świata owocuje doświadczeniem "Ja poruszam się w".
Ta myśl wymusza opisanie czym jest zarówno obiekt "ja" oraz "to" w czym "ja" miałoby się poruszać.
Te rzeczy wyrastają i elementarnego odkrycia swej egzystencji, intelektualnego poczucia własnego istnienia.
Bierze się ono bezpośrednio z Egzystencji z aktu "przejawialności" Absolutu.

Poczucie "Ja Jestem" jest owocem Życia, w którym i przez który postrzega Samo Siebie.
Spożywanie przez życie tego owocu, poprzez akt postrzegania jest "Komunią".
Najwyższym i jedynym stanem Istnienia.
W którym życie postrzega i doświadcza faktu swego istnienia.

Rodząc się tutaj istnienie spotyka się z konstruktami myślowymi w kształcie zasad i określeń, przypisanych do konkretnych zjawisk wyodrębnionych z Jedni.
Wszystkie te zasady i opisy łączy jedno.

Powstały w afekcie.

Aby to zrozumieć należy przytoczyć pewne doświadczenie.
Które wydarzyło się dawno temu.
Gdy istota ludzka odkryła swe istnienie.
Ten przebłysk samoświadomości, pojawienie się indywidualnego poczucia istnienia sprawił, że zaistniał pierwszy podział.
Poczucie egzystencji "Ja" oraz to czego "Ja" doświadcza.
Pierwszy moment możliwości postrzegania odrębności.

Istnienie ludzkie odkryło bezmiar swojej samotności.
Bezdenny strach przed niemożliwym do określenia położeniu i wyrażeniu swoich potrzeb ciała i pojawiających się świadomych emocji, niemożność wyrażenia swych odczuć, niezdolność do działania z racji całkowitego braku punktu odniesienia. 

Od tej pory wszystkie działania człowieka działy się w afekcie.
W afekcie na poczucie niemocy.

Poczucie egzystencji musiało zakotwiczyć się w "czymś".
Najbliżej więc było ludzkie ciało.
Podlegające naszej woli, determinujące percepcję świadomości.

"Ja" "stało się" ciałem.
Mając już określony punkt odniesienia, poczucie istnienia, odkryło to, że istnieją również "inne" ciała.
Pojawiła się pierwsza próba interakcji i łączenie się w grupy.

Jest to naturalny proces w życiu, szablon w jakim życie może wzrastać najszybciej.
Jest to pewien przejaw symbiozy, gdy obiekty, grupują się, by wspierać się w działaniu.
Podobnie jak liście na drzewach, które wspierają jego rozwój tak ludzie zaczęli gromadzić się wśród sobie podobnych, by uzyskać siłę niezbędną do przetrwania.

Do tego pchnęło ich mentalne poczucie osamotnienia oraz szablon szukania podobieństw.

Człowiek po raz pierwszy spotkał samego siebie.
Ukoił swoje cierpienie, założył pierwszą mentalną bazę.

Pojawiły się podwaliny świata, który znamy dzisiaj.
Pierwsze oznaki komunikacji, pierwsze przejawy wspólnego przejawiania nowo odkrytej woli.
Która w głównej mierze dotyczyła spraw tyczących przetrwania.

"Zgrupowanie sił" było jednak niestabilną bazą.
Ponieważ nie chroniło i nie gwarantowało przetrwania.

Głównie dlatego, że pojawiło się również drugie wielkie cierpienie, które wyniknęło z przywiązaniem świadomości do formy ludzkiego ciała.

Śmierć.

Czyli ten człowiek przestał się ruszać.
I nie reaguje, gdy go wołam.

Pomimo poczucia bliskości. 
Pomimo starań świadomości ubranej w ciało.
Pomimo dziewiczych wymian myśli, które dawały poczucie więzi.
Pomimo pokarmu wkładanego do ust...
Ciała nie wstawały z ziemi.

Był to moment, gdy istnienie ludzkie doświadczyło na powrót pierwotnego strachu.
Doświadczyło zrozumienia, że ich samotność jest nieunikniona.
Że na nowo, kiedyś, zostaną sami.
Cały konstrukt jaki stworzyło istnienie ludzkie został zburzony.
Cały dotychczasowy wysiłek stał się zwodniczy.
Ostatecznie zbędny.

W afekcie po raz pierwszy pojawił się koncept "bezcelowości działania".
Pojawiło się poczucie "nieuniknionego końca".

"Ja też kiedyś przestanę się ruszać".

I...

"Nie wiem kiedy to będzie".

"Nie Wiem"

W historii człowieka, pojawiła się więc potrzeba przewidywania.
W umyśle człowieka rozwinęła się dedukcja.
Czyli wybieganie myślą poza obecny stan rzeczy. 
Ponieważ dbanie o obecny stan rzeczy, nie wystarczało.

Jest to odruch wynikający z pragnienia chronienia.
Człowiek nosząc w sobie naturalny akt Życia pragnął trwać.
Pragnął trwać ponieważ u absolutnych podstaw jest Egzystencją.
Śmierć ciała przeczyła temu poczuciu.
Dlatego istnienie ludzkie utożsamione z ciałem pragnęło, aby to poczucie mogło się spełnić.
Aby ciało trwało z godnie z tym poczuciem.
Aby było wieczne jak Absolut, którego pryzmat nosili w sobie.

Zgromadzenia ludzkie, by przeżyć musiały toczyć wędrowczo-zbieraczy tryb życia.
Posiadanie dotyczyło głównie pożywienia, schronień i narzędzi do obrony przed tym co zagraża indywidualnemu poczuciu istnienia.

Człowiek obserwując "zasypiające ciała".
Wydedukował, że ciało staje się coraz słabsze.
Że im dłużej ktoś przy nim jest, tym pewniejsze, że wkrótce odejdzie.


Pojawiło się pierwsze poróżnienie pomiędzy ludźmi.
Pojawił się koncept "silnego" i "słabego".
Stare ciała były niezdolne do wędrowczego trybu życia.

Człowiek stanął przed najwyższym dylematem, który zaowocował konceptami "mniejszości" i "większości
Działaniem zgodnie z uczuciem, a troską o ogół grupy.

Poczucie bliskości...

Czy przetrwanie reszty...

Nie zawsze decydowali się na pozostanie przy starych schorowanych ciałach.
Żyjąc w obecnym świecie, w którym wszystko jest na wyciągnięcie ręki.
W obecnym kształcie ludzkiej świadomości...
Nie jesteśmy w stanie wyobrazić co czuły te istoty.

Ich dylemat był ostateczny.
Emocje nieopisywalne w żadnych słowach.

Wybierając dobro większości, czasami zostawiano schorowanych i słabych.

Świat widziany ich oczami stawał się bezdennym morzem cierpienia.
Pojawiło się poczucie osamotnienia, zdradzenia, odtrącenia.
Niemożność reprezentowania "czegoś wystarczającego" zaowocowała poczuciem winy.

Poczuciem włąsnej niewartości.

I zostali w nim sami.

Kompletnie sami.

Świadomość zakotwiczona w ciele zaczęła więc robić to co zna.
Szukać rady na swoje bezdenne cierpienie.

Ze słabym, często schorowanym ciałem, człowiek nie miał wielu możliwości.
Ale w jego świadomości istniało już zjawisko "dedukcji", "przewidywania".
Skoro obecny stan rzeczy to jedynie cierpienie jedyną drogą w tym umysłowym rozdrożu było przejście wyłącznie w dedukcję.
Poświęcenie całej swojej uwagi na wyjście poza obecną chwilę.
Żyjąc dość długo intelekt tych ludzi miał możliwość obracać się po bardzo wielu zjawiskach i doświadczeniach.
Podczas tych mentalnych wędrówek istnienie wyzwalało się z identyfikacji z ciałem.
Ponieważ obecna chwila była "odrzucona".

To odrzucenie obecnej chwili...
Było podświadomym lustrowaniem poczucia odrzucenia.
Które pojawiło się w indywidualnym istnieniu, z powodu pozostawienia.

Był to również moment...

W którym z morza cierpienia...

Wyłoniła się Akceptacja.

A z Niej...

Narodził się Mędrzec.

Podział w świadomości człowieka dzielący go dokonał się.

Jedną ekstremą stał się ruch.
Drugą zaś jego brak.
Od tej pory istnienia ludzkie egzystowały w dwóch domach.

Jeden dom...
Walczył o przetranie.

Drugi...
Obejmował to co nieuniknione.

Obecny kształt świata stanowi owoc tego podziału.
Ponieważ gdy wszedł on jako "koncept" do ludzkiej świadomości, gdy stał się jedną z możliwości, którą może dotykać nasz intelekt, podział stał postrzegany.

Postrzegalność konceptu podziału, a nawet postrzegalność jakiegokolwiek konceptu, wynika z afektu.
Gdy człowiek uświadomił sobie, że czyhają na niego niebezpieczeństwa, jego percepcja została zaprogramowana na szukanie niebezpieczeństw.
Wyszukiwanie obiektów i zjawisk, które zagrażają jego egzystencji.
I odróżnieniu ich od nieszkodliwych obiektów.
Jest to sposób w jaki kiełkująca ludzka świadomość pragnęła zaradzić ciągłemu poczuciu zagrożenia.

Sprowadziła akt postrzegania to pojedynczych obiektów, z którymi mogła sobie poradzić, pośród których mogła znaleźć rozwiązanie.

To z kolei zjawisko uprzedmiotowienia wynika bezpośrednio z poczucia indywidualnej egzystencji.
Z poczucia własnych ram, z postrzegania samego siebie jako obiekt.
Opisywalny i poznany.

Ta opisywalność nas samych wynika z kolei, ze świadomego odkrycia swej egzystencji przez istotę ludzką.
Poczucie "Ja Jestem", które zakwitło w ciele wymusiło samookreślenie.
Powodem było poczucie całkowitego zagubienia i niemożności ekspresji tego Zakrzywienia.

Nagle w jednym momencie.
Życie zaczęło postrzegać Samo Siebie!
W Absolucie pojawił się szok!
Istny szok!!!
Niewysławialne Zdumienie.
Ponieważ obok siebie zaczął istnieć jednocześnie Bezmiar i Bezmiar.
Życie i Życie.

Narodziny aktu woli, sprawiły, narodziny konsekwencji.
Narodził się intelektualny konstrukt zwany determinizmem.
Który jest wynikiem właśnie intymnego poczucia istnienia.
Który jest zmorą i klątwą obecnego świata.

W naturze determinizm nie istnieje.
W naturze istnieje wzrost.
Ponieważ natura jest najpierwotniejszym przejawem życia.
I pojawia się zawsze dogodnych warunkach.
Poprzez łączenie pierwiastków.
Do łączenie odbywa się zawsze.
Ponieważ jest to istota Wszechrzeczy.
Stawanie się Jednością.
Wzrost.
Można powiedzieć poetycko...

Że Taka Jest Wola Wszechświata.

Że Wszystko pragnie się objąć i połączyć.

Ponieważ we Wszystkim Co Jest jest zapisany pierwotny "program".

U podstaw każdej istoty i molekuły na jaką możemy rozdrobnić To Co Jest.

Być może jest to przypomnienie Dla Nas.

Drogowskaz.

Wskazówka pozostawiona przez jakiś nieskończony Byt.

Na wypadek, odkrycia przez nas swej egzystencji.

Odłączenia się od Matni.

I zatraceniu się w poczuciu separacji od Doświadczenia.

Obecny kształt świata, pełen konsumpcjonizmu, hierarchii, dwulicowości...
Wszystko co człowiek zbudował w afekcie.
Cały ten myślowy koncept, który powstał ze strachu przed niewiedzą.
Cały ten bałagan i chaos, który jest wynikiem zatraceniem w uciekaniu przed śmiercią...

Czy to jest to czego najbardziej pragniemy?
Czy to jest to co bije w nas?
Tu w środku?
U podstaw tego czym jesteśmy?

Ze strachu zdominowaliśmy tę planetę.
Jesteśmy zdecydowanie najpotężniejszym gatunkiem i możemy naprawdę dokuczyć każdemu przejawowi życia.
Każdemu, bezwzględnie każdemu.
Przegoniliśmy tygrysy, niedźwiedzie i rekiny, bo one nie umieją budować czołgów i stawiać murów.
My możemy.
Z przekonaniu o posiadaniu własnego życia, dokuczamy nawet sobie nawzajem.
Ponieważ dalej praktykujemy postrzeganie wypełnione strachem.
Stworzyliśmy środowisko, w którym natychmiast po urodzeniu dziecko jest zdeterminowane, opisane.
Znaki zodiaku, wierzenia i religijne tradycje.

Nie widzimy że wciąż i wciąż.
Lustrujemy na wszystko to czym jesteśmy sami dla siebie.
Jest to bardzo wypaczony w sposób w jaki wykorzystujemy Prawo Wzrostu.
Ponieważ dążymy do tego, aby WSZYSTKO ruszało się zgodnie z naszą wolą.

PONIEWAŻ W TYLKO W CAŁKOWICIE ZDETERMINOWANYM, ZMANIPULOWANYM PRZEZ CIEBIE ŚWIECIE.

MOŻESZ BYĆ BEZPIECZNY.

I To Dosłownie.

Świat jest dla Ciebie kompletnie bezpieczny, gdy wszystko rusza się zgodnie z Twoją Wolą.

WSZĘDZIE I ZAWSZE.

JEBANY DYKTATORZE.

Jeśli człowiek nie dostrzeże tego.
Nie dostrzeże jak chory, wypaczony i okrojony z życia jest taki świat.
Nie obejmie zrozumieniem...
I nie zaakceptuje...

Tego...

Że i tak umrze.

I jedyne co pozostanie to to w jaki pozwolił siebie doświadczyć...

Jeśli nie wyjdzie poza własne indywidualne postrzeganie.
Nie dotknie we współczuciu drugiego człowieka...

Przed którym stoją dokładnie te same dylematy.
Dokładnie te same pytania i wątpliwości.

Nie wiemy skąd tu jesteśmy.
Nie wiemy ostatecznie czym jesteśmy, a wszelkie opisy, które staramy sobie nadać tylko nam umniejszają albo wywołują wojny.
I nie wiemy kiedy przyjdzie czas.

By powiedzieć "Dziękuję i "Do widzenia":

Nie wiemy i nigdy nie będziemy wiedzieć.
Ponieważ gdy choćby jedna osoba będzie mogła mieć tą pewność.

BĘDZIE TO OZNACZAŁO KONIEC NAS WSZYSTKICH.

Jedna osoba, która posiadłaby nieskończoną władzę nad determinizmem...
Cała nasza egzystencja powstałą w afekcie.
Prawa, wierzenia i zasady posiadają moc dzięki Prawdzie.
Którą Jesteśmy.
Idea, która nie posiada wyznawców nie istnieje.
Koncepty wymagają Życia by Istnieć.
Mieć wpływ.
Siłę.
Wymagają Nas.
Wymagają czcicieli.

Czy czcząc koncept, który nie powstał w Tobie...
Który jest sprzeczny z Tym co czujesz...
Z tym co Tobie najbliższe...
Który lustrujesz i powielasz, ponieważ właśnie to Cię otacza i wydaje Ci się, że nie masz innego wyboru...
Nie sprawiasz, że właśnie to rośnie w siłę?

Rozważ To.

Bo równie dobrze możemy po prostu tu Być.
Budować domy i jeść owoce.
I jeśli uważasz, że jesteś gotów do stanowienia o sobie samym...
Zacznij po prostu to robić.
Zacznij żyć tak jak czujesz i kochasz najbardziej.
Pokazuj Siebie.
Krusz skostniałe koncepty swoją naturalnością.
Ponieważ z niej wyrośnie owoc.
Cały wszechświat, ku Inspiracji.

Życie polega na mnożeniu możliwości i dzieleniu się nimi.
Na ekspansji świadomości poprzez pieśni naszego życia.
Splecione w jeden puls.

Jeden rytm.
Wyrywający się z piersi.
Poprzez wstęgi twoich słów.

Poczuj Uczucie, z którego Narodził się Bóg.  



Jesteśmy Tutaj.

Jesteśmy 100%
WE ARE 100%

18 lutego 2013

- 28 Styczeń 2013 -

 - 28 Styczeń 2013 -

M.

Kto powiedział, że życie to tylko to co można doświadczyć wokoło ludzika, który nam przypadł?
Życie to istny bezmiar.
Największy cud i niewiadoma, zrodzona z myśli, wyobraźni, nieskończonego intelektu i naszych dokonań.

To prawda, że życie dzieje się "wokoło" naszego punkty postrzegania.
Ale nie jest on ściśle przywiązany do ludzika.
Jest w dużej mierze zdeterminowany, ale ciało nie jest więzieniem.
Ponieważ percepcja jest w dużej mierze zagadnieniem abstrakcyjnym.
Ponieważ ZAWSZE jest wybiórcza.

Istnienie odkrywające abstrakt, ogromu potencjału i wiążące się z tym doświadczenia często nie umie sobie z tym poradzić, ponieważ w abstrakcie determinizm jest, lecz jest on tak mały, tak skromny wobec tego Wszystkiego.
Że pojawia się pewna wątpliwość.
Ponieważ całe nasze dotychczasowe życie staje się czymś co zawiera się w TYM.
Wszystkie zasady, konstrukty myśli są widoczne w TYM.
Jakby było Tylko TO.
A i w TYM i przez TO - Wszystko.

Gdzie znajdziesz stały ląd, kiedy wszystko nie posiada konturów? : )))

Albo dokładniej i ściślej.

Są one dokładnie tam gdzie postawisz je Ty.

I tak niektórzy dotykając tych rzeczy, zaczną tworzyć historie oparte na wspólnych granicach.
A dla mnie, dla mnie jest to Inspiracja.

Poza formą, lecz poprzez formę.

Poza zasadami, lecz wedle własnego sumienia.

Najprostsze, najintymniejsze poczucie istnienia.

W nieskończonej wędrówce.

Przez bezmiar Samego Siebie.

Jest takie powiedzenie.
Że jesteśmy jak palce jednego Boga.
Który dotyka Sam Siebie by zobaczyć jaki w Istocie Jest.
Czy to co Wie o Sobie...
Jest Prawdą.

Wszystko Jest.

Om

16 lutego 2013

- 30 Kwiecień 2012 -

- 30 Kwiecień 2012 -

Na głębokim przeświadczeniu "Jestem Przebudzony" można zbudować wielką przygodę.
Czy starczy nam Serca, by to co czujemy Tu w środku zalśniło na zewnątrz?
Czy starczy wtenczas odwagi, by zaufać Sobie?
Świat jest w Nas.
Tak jak czas oraz jego brak.
Tak jak życia cykl oraz Jaźń.
Dary Boga są nieskończone.
Używamy tego samego wehikułu co on.
Zaczynamy naszą podróż w głąb Siebie korzystając z tego samego wehikułu co Bóg - "Ja".
Umożliwia nam to podróż przez wszelkie płaszczyzny i barwy Istnienia.
Kontynuujemy w czasie Teraźniejszym jego wędrówkę, która nigdy się jeszcze nie zaczęła.
Tykające wskazówki nie udowodnią mi że istnieje czas.
Ale pewnie umówię się pod konkretnym ich skrzyżowaniem.
To, że może otaczać mnie gwar i hałas nie zabija na tym świecie Ciszy.
Nie jestem warunkiem.
Lecz potrafię dać Temu Światu piękno, dostępne tylko "dla mnie".
Potrafię zaskakiwać tych, którzy tego pragną.
Czy jestem Przebudzony?
Być może.
Wiem, że Bóg Jest.
I jest bardzo blisko.
Cokolwiek nie zrobię nie wyjdę poza Jego ramiona.
Jestem Tu.
Ja i ja.
Choć mali i duzi jesteśmy tylko dla zabawy.
Wybieram żyć świadomie, lecz nie kontrolować.
Wybieram by urzeczywistniać marzenia, lecz nie podążać za rządzą.
A tych, których najdzie myśl, żeby to zniszczyć...
Też...

TAK.

- Pierwsze chwile ze Świadomością -

 - Pierwsze chwile ze Świadomością -

Poczucie bytów jest bardzo pięknym zakrzywieniem w ludzkiej psychice.
I jako "samostójka" jest bardzo bajecznym przejawem naszej ekspresji tutaj.
Są istoty, które zamiast konfliktu wybrały właśnie baśń.
Ale dążenie do tego by inni odgrywali rolę w naszym intymnym poczuciu samych siebie....
Nazwałbym nienasyceniem.
Nieobecnością, ponieważ uwaga jest skierowana na obiekty, scenariusz.
Jest podmiotowa.

Jest kpiną.

Bo pominięte jest wszystko to co w Istocie najistotniejsze.
Jej bezmiar.
Jest tylko lore w który ubieramy obiekty do, których redukowane jest wszystko co postrzegamy.

Naturą umysłu jest udzielanie odpowiedzi, dawanie rozwiązań.
Aby to było możliwe musi istnieć równanie często w kształcie pytania.
A aby istniało równanie...
Ktoś albo coś musi stać się stałą.
Cyfrą.

5 aby stać się 7 musi dodawać do siebie rzeczy.
Ponieważ 5 nie jest 6.
A 6 jest takie zajebiste.
Wszystko ma być 6.
Popatrz jak blado wypada 3!
Mój boże!
Ile rzeczy trzeba poprawić!

A potem wstanie uczony Kowalski, czyli nie ten z dowcipów, bo Kowalski zmądrzał i stał się 9!
Kowalski zrozumiał i obrócił 6 i stał się 9!

Niebywałe!

Nie wydarzyło się kompletnie nic poza tym, że Kowalski zaczął wybierać inne myśli i znalazł ludzi, którzy mu przytakną!
Kowalski dostał order, który świadczy wszem i wobec że jest jak najbardziej zasłużoną 9tką.
Taka przygoda!
Takie doświadczenie!

ILE ISTNIEŃ BYŁO POTRZEBA BY KOWALSKI MÓGŁ ŚNIĆ SWÓJ SEN?

Ha?

Nie słyszę.

ILE ISTNIEŃ MUSIAŁO ZAMIENIĆ SIĘ W SKŁADOWE RÓWNANIA BY KOWALSKI MÓGŁ MYŚLEĆ, ŻE JEST TYM CZY TAMTYM?

A czemu do kurwy nędzy Kowalski mimo, że taki mądry nie jest samodzielny w swojej podróży przez Życie?

Ponieważ taka jest natura umysłu.
Ponieważ taka jest reakcja na zagubienie i strach.

Rodzimy się tutaj pośród barw, kształtów i nie wiemy "co to wszystko jest".
Istnienie w swym najczystszym stanie - niewiedzy.
Bezgraniczne.
Dopiero później uczymy się, że "to są moje ręce - mogę robić nimi rzeczy".
To jest dupa i można na niej siedzieć na krześle - krzesło to jest tamto o, koło ściany, w czymś co nazywa się mieszkanie.

Intymny stosunek do niewiedzy, negatywny, sprawia, że umysł pragnie wydostać się z niewiedzy.
Szuka odpowiedzi.
Szuka poprzez rozbijanie tego czego doświadcza na drobne rzeczy, z którymi sobie może poradzić.
Szuka stałych.
Szuka cyfr.

A jak się mu równanie nie zgrywa to się wkurwia i szuka winnego.
A jak szuka to pewnie znajdzie.

I tak się plecie bujda na resorach.
Rodzą się kolejni ludzie, przed którymi stoją takie same dylematy jak przed każdym innym...

Kim jestem?
Gdzie jestem?
Co jest "tam"?

Sprowadzają życie do równania które nie może się udać bo nie istnieją stałe.
Nie ma na tym świecie ani jednej jedynki, dwójki trójki.
Nie ma takich rzeczy.

Ale...

Ktoś przekonał świadomość, że są i to są jak najbardziej realne!
I na przykład jak postawimy za tą 4ką zero, które jest niczym to 4 ma dziesięciokrotnie więcej mocy w OPISYWANIU CI GDZIE SIĘ ZNAJDUJESZ.

ŚNIMY SEN JAKIEGOŚ DEBILA.

WSZYSCY.

ŚNIMY SEN DEBILA KTÓRY WYMAGA NAS WSZYSTKICH BY UWAŻAŁ SIĘ ZA TAKIEGO JAK SIEBIE WIDZI.

Tak długo jak istnieje jakakolwiek wartość inna od ludzkiego życia, która jest "zarabiana" przez Życie, Ludzkie Istnienie, tak długo właśnie ta "wartość" będzie determinowała TO CO DOŚWIADCZA ŻYCIE ŻYJĄC.

Skoro COŚ jest wiecznie POZA Istnieniem to wymusza na Istnieniu wieczny ruch.
Za czymś co jest "poza".
Przykuwa i uprzedmiotowuje to uwagę która SAMA PRAGNIE STAĆ SIĘ CZĘŚCIĄ RÓWNANIA.

BYLE BY ZAZNAĆ SPOKOJU, WIĄŻĄCEGO SIĘ Z CHWILOWĄ MOŻLIWOŚCIĄ OKREŚLENIA SWOJEJ POZYCJI POŚRÓD BARW I KSZTAŁTÓW.

I wiecznie obecny Bezmiar w sercu każdego istnienia staje się właśnie tym przekonaniem.

Ponieważ dano Życiu w nas niewiarygodną wręcz moc.
Możliwość stwarzania i Kreacji.
A jest to możliwe ponieważ Istnienie jest PRAWDĄ.
Jest jedynym co jest.

Wszystko jest.
A mur staje tam gdzie go postawimy.
Narodzone istnienie raduje się Bezbrzeżnie.
A w jego śmiechu widać całą radość świata.
Nie ma większej szczerości.
Nie ma większej naturalności.
I nigdzie nie znajdziemy większej lekcji niż w dziecku.

Rodzic uczy dziecko materii, zasad i cyfr.
Dziecko ukazuje Prawdę Życia.

Bezgraniczność, czystość postrzegania, wolność od konceptów.

Dlaczego rodzic uczy dziecko materii, zasad i cyfr, tego co dobre a co złe, wszystkich tych zasad i znaczenia słów?

Dlaczego?

Ponieważ Istnienie chce oglądać TYLKO SIEBIE.

Sęk w tym, że dawno, dawno temu...

Wydarzyło się coś...

Co sprawiło, że to co rodzic miał do przekazania dziecku zaprowadziło świat do tego kształtu jest teraz.
Do tego kształtu, który może wskazać każdy z nas.

Porażające jest to, że każdy z nas opisze świat na inne sposoby.
Mimo, że Świat Jest Jeden...

Jeden Jedyny.

Mimo to możemy zaobserwować paletę od " wspaniały, poprzez mi wystarczy więc mam w dupie do ale tu chujowo spadam stąd".

Skąd ta farsa?

Skąd to umniejszanie sobie?

Z miejsca z którego rodzi się i manipulacja jak i uniżona postawa.

Z POCZUCIA WŁASNEJ NIEWARTOŚCI.

Pierwszą przyczyną podziału jest skarcenie, zruganie za nieumiejętność, za słowa, za nieposłuszność.

Istnienie, które pierwsze odkryło w swoim doświadczeniu swoje istnienie, które było zdolne do stwierdzenia swojej obecności doświadczyło niewypowiedzianego strachu.

Ponieważ był pierwszy.

Był pionierem.

Którego nikt nie mógł poprowadzić za rączkę.

Wyobraźcie sobie stan jego psychiki.
Niezdolność do komunikacji.
Niezdolność do wyrażania siebie.
Niezdolność do określenie swojego położenia.
Niezdolność do określenia dlaczego czuje się źle jak zje to czy tamto.

Wyobraźcie sobie to istnienie, które było pionierem w wędrówce świadomości.

Wiesz już dlaczego powstał koncept Boga?

Z NIEWYSŁAWIALNEJ NIEMOŻNOŚCI ZARADZENIU SWOJEMU CIERPIENIU.

Z OSTATECZNEJ SAMOTNOŚCI ŚWIADOMOŚCI.

Z potrzeby pomocy powstał Najwyższy i Najznamienitszy Zmyślony Przyjaciel.
I na osłodę powstała też Dusza, by zawsze mogła być przy Nim.

Dotknij to uczucie.
Dotknij tego człowieka.

Koniec końców chodzi o to, by dotknąć To Uczucie.
To Uczucie, które stworzyło Boga.
Które płakało o pomoc.

To doświadczenie wryło w świadomości koleiny.
Że zawsze jest odpowiedź.

Powstało pierwsze Równanie.

Pierwszy przejaw determinizmu.
Pierwsze ukojenie.

Najwyższe jest "tam"
Ja jestem tu.

Tym jest Życie.

Jak ta istota zareagowała na próbę zaprzeczenia, zniszczenia tego mentalnego spokoju, relacji z Bogiem?

Jak ty postąpił byś, gdyby ktoś próbował zabrać Twoje Całe Życie, które dopiero poznałeś?

To był moment w którym w świadomości pojawił się gniew.
Pierwszy moment gdy istnienia świadomie doświadczały walki.
Gdy nie wynikała ona z instynktu ani głodu.
Była osobista.

Istnienie które zdało sobie sprawę ze swojego istnienia.
Ukojone od cierpienia mentalnym konceptem, takim jaki umiało w sobie stworzyć...
Zaznało zawiści, pojawiła się nienawiść.

Skoro ktoś śmiał zaprzeczyć, nie ma racji, ponieważ to co powstało w świadomości pioniera dawało ukojenie - było więc właściwe.
Natomiast wszystko co przeczyło tym wierzeniom - było niewłaściwe, gorsze.

Historia ludzi opierała się właśnie ta tych biegunach.
Jednak siła by obronić swój mentalny koncept, który dawał ukojenie, nie zawsze wystarczyła.
Pojawił się koncept ilości.
Mamy więcej - dobra nasza.

W odpowiedzi pojawiła się przebiegłość.
Jest ich więcej - zaatakujemy nocą.

W odpowiedzi.
Są zuchwali i nieuczciwi - potępimy ich niech inni też im dokuczają.

W odpowiedzi:
Napuszczają na nas innych a to my jesteśmy ci dobrzy - Ubierzmy się w Boga.

Całe ludzkie doświadczenie, wszystko to co jest oparte jest na egotycznym strachu.
Który jest nauczany z pokolenia na pokolenie, który jest wytwarzany i mnożony ponieważ nie umiemy BYĆ.

Musimy być gdzieś.

I koniecznie musimy być CZYMŚ.

Czymś.

Liczba...

W równaniu.

Tylko wtedy można doświadczyć "Posiadania Racjii".

Gdy zredukowaliśmy wszystko do cyfr, którymi się staliśmy.

To, że nazwaliśmy to miejsce Ziemia nie znaczy, ze mamy pojęcie gdzie się znajdujemy.
To, że dano nam imię nie znaczy, że to czym jesteśmy staje się nagle dla nas oczywiste.
To, że kiedyś w świadomości pojawiło się uczucie, które stworzyło Boga nie znaczy, że przybliżyliśmy się gdziekolwiek, albo do czegokolwiek.

Wiedza nie jest wiążąca dla Życia.
Ponieważ wymaga od życia przybierania roli.

ILE ISTNIEŃ POTRZEBA BY KTOŚ MÓGŁ UWAŻAĆ SIĘ ZA TEGO ZA KOGO SIĘ UWAŻA?

I dlaczego aż tyle?

14 lutego 2013

- Wola i Myśl -

- Wola i Myśl -

Według mnie Wola jest stałym, nieporuszającym się aspektem każdego człowieka. Myśli będą natomiast aspektem, który ciągle się porusza. Wola jest niepodmiotowa, myśl posiada zawsze podmiot. Nie można myśleć o "niczym", mimo, że być może słyszeliśmy takie powiedzenie. Umysł opiera się wyłącznie na obiektach, myślenie o "niczym" o zjawisku bez-stanowym jest więc niemożliwe.

Z tego co teraz widzę, wydaje mi się, że to nie to myśli tworzą Wolę. Myśli mogą tworzyć pragnienie, być może i szczytne i piękne. Pragnienie również jest podmiotowe, ponieważ jest wytworem myśli. Ruch powołuje do życia ruch. Akcja tworzy reakcję. Tak więc myśl rodzi pragnienie. Nie ma więc nic wspólnego z Wolą. Pragnienie wymaga przyszłości, aby "stało się coś" co według nas, nie jest obecne teraz. Pragnienie wprowadza istnienie w stan oczekiwania, zawieszenia, pracy, przygody.

Ten świat jest w ruchu, bo wiele ludzi Pragnie. "Wszyscy czegoś pragną" dlatego też wykonują wiele, a często nawet zbyt wiele czynności, które stały się w pewnym stopniu automatyczne, pomijane. Bo ciągle patrzą na obserwowany w umyśle cel napędzany swoim własnym pragnieniem. Nie ważne czy pragnienie jest wynikiem ich świadomego lub nie - wyboru, albo czy koncept, idea została im podsunięta w takiej czy innej wierze...

RUCH ODDZIELA NAS OD TEGO CO JEST.

Nie jest to nic nagannego, choć przytłoczeni przez docierające nas bodźce możemy doprowadzić do różnych przykrości. Zapędzeni nie widzimy tego co nas otacza, nie widzimy barw, twarzy, Siebie, swojego wnętrza. Bo wszystko traci znaczenie, kiedy istnienie przybiera mentalny kształt "Ja i mój cel".
Widzę jednak to tak, że dano nam dwie równoważące się siły: Myśli - aspekt ruchomy, oraz Wolę - aspekt stały. Istnieją one w harmonii, balansie.

Dlatego nie sądzę, że powinniśmy walczyć z tymi możliwościami, ani z wyobrażeniem nas samych spowodowanym przyjęciem jakiejś skrajnej postawy wobec któregoś z tych aspektów.
Wolę uważam za nasze przejawianie się tutaj. Jest ona ściśle związana z naszą egzystencją. I śmiem twierdzić, że...

PUKI ISTNIEJEMY BĘDZIEMY MYŚLEĆ.

Nie można od tego uciec, bo gdy stworzyliśmy w umyśle jedno - pojawia się też i drugie. Nie zmienia to jednak faktu, że to rozbicie wynika tylko i wyłącznie z tego, że umysł nie potrafi działać inaczej. Zdobywa wiedzę poprzez rozbijanie i łączenie zjawisk, obiektów. Wszelkie słowa powstały poprzez rozbicie obecnej chwili przez pryzmat istnienia, które go doświadczało.

Dlatego można nie przywiązywać wagi do myśli, pozwolić aby działy się jako naturalny proces dziejący się "gdzieś tam" w tle. Mimo, że może wydawać się to trudne, bo myśli kreowane, gdy umysł jest nastawiony na "tryb przetrwania" dostają ogromny priorytet. "Tryb przetrwania" może się w nas odpalić w każdej nawet najbardziej błahej sytuacji. Ktoś nas potrąci na ulicy, nazwie w jakiś obraźliwy dla nas sposób, będzie zachowywał się tajemniczo, najdrobniejsze rzeczy mogą sprawić, że przyjmiemy postawę agresywną - obronną. Dzieje się to automatycznie ponieważ istnieją w nas ślady pierwotnych instynktów.
Jest jednak w nas Przestrzeń, nie jest to miejsce "ucieczki" od myśli. To miejsce nie jest możliwe do określenia, nie jest geograficzne. Nie posiada żadnych cech. Nie można o nim nawet powiedzieć "nie posiada cech", bo tych słów też tam nie ma.

Harmonia pomiędzy Wolą a myślami jakoby "wymusza" powstawanie myśli. Tym jest każdy aspekt życia, egzystencji, Boga, nas samych - PRZESTRZENIĄ (W tym wypadku Wolą), w której dokonuje się RUCH (myśli). Niemożliwym jest, wytłumaczyć to inaczej za pomocą słów, które same w sobie są dualne.
A skoro o słowach to nawiązanie do "Mocy słów".
Napiszę słowo, proszę kto chętny niech zobrazuje sobie.
Słowo to "Światło".
Przywołujemy oraz, który nam się najbardziej kojarzy.
Jest?
Gdy napisałem "Światło" czy zobaczycie światło?
A czy był tam mrok, poświata, tło?
A odnotowaliście ten fakt, czy patrzyliście w środek przywołanego źródła światła?
No i tym jest właśnie Pragnienie. Dążeniem do celu. "Szukaj Światła" - wszystko inne jest pomijane, mimo, że jest. : )

Pozdrawiam.

- 24 Kwiecień 2012 -

- 24 Kwiecień 2012 -

Czemu gdy słyszymy "pokaż mi niebo" wskazujemy na niebieski kolor nad nami, a nie na własne serce?
Dlaczego skrywamy je za ciałem, które możemy uważać za niegodne?
Dlaczego tak skrywamy niebo?
Dlaczego wolimy zamknąć je w więzieniu, które potrafimy tak znielubić?
Nic nie pozostaje takie samo.
Jest w nas jednak niebo, w którym nie wydarzyło się jeszcze nic.
Miejsce, z którego widać ocean.
Cisza, która inspiruje nas do tworzenia.
Nas Samych..
Świata.
Boga.
Ostatecznie...
Czy te trzy rzeczy...
Są od Siebie różne?

- 14 Kwiecień 2012 -

 - 14 Kwiecień 2012 -

Jesteśmy jak drobne szlachetne kamienie w objęciach wiecznego.
Nie jesteśmy mniej lub bardziej szlachetni.
We wszystkich nas pali się ogień pierwszej przyczyny.
Moment, gdy Bóg z miłości spojrzał w głąb Siebie.
Wciąż to robi.
Wciąż spogląda na Nas w Sobie Samym.
Dał nam wolność, lecz używamy jej tylko do upadku.
Nasze czyny nie zawsze pochodzą z Serca.
Często wynikają z przymusu, z dominacji...
Z naszych uwarunkowań.
To nie znaczy nic.
Nie jesteśmy tu, by pouczać, by prostować to co nam wydaje się krzywe...
Pojawiliśmy się tu, by spotkać się.
By to co Jedne spotkało Samo Siebie.
Bo mocą Boga jest wykraczać poza niemożliwe.
I dlatego z Tego co nigdy nie zostało podzielone pojawiliśmy się...
Ty i ja...
Wszystko po to...
By Bóg mógł poczuć głębię słów...
Kocham Cię.
Ja Kocham Cię.
Aby mógł spotkać Siebie...
I zasmakować w Sobie przyjaźni...
Abyśmy mogli zaistnieć...
Tak jak potrafimy, na tyle na ile jest to możliwe w tej chwili.
Bądźmy Świadomi.
Twórzmy z Serca.

Om


- 9 Kwiecień 2012 -

 - 9 Kwiecień 2012 -

Ostatnio czuję jakbym doszedł do momentu, w którym muszę stawić czoła sprawom, przed którymi ciągle uciekałem, zawsze spychałem na dalszy plan, uciekałem do wzięcia za siebie odpowiedzialności.
Wygląda to teraz tak jakby cały świat zwalił mi się na głowę.
Porzuciłem umysł, zatracając się w sercu, ale nastał moment, w którym jedno musi spotkać drugie.
Aby to co wewnętrzne spotkało się z zewnętrznym.
Nie jako koncept.
Tylko jako moje bycie pośród innych ludzi.
Nie zdawałem sobie sprawy ile przez te lata było we mnie lęku przed brakiem akceptacji, ile było we mnie osądu i utożsamiania się z ubzduranymi rzeczami.
Widzę to teraz.
Ale wierzę, że to co nas spotyka nigdy nie jest większe od nas samych.
Bądź co bądź, jesteśmy czymś więcej niż wyciętą z kartki osobowością.
Mooji mawia, że świadomość kreuje w sobie w sobie problem, aby doświadczyć jego przekroczenia.
Czuję, że powiedzenie sobie "tak", mimo naszych wad i tego co zrobiliśmy w swoim życiu, jest najważniejszym momentem naszej drogi tutaj.
Wzniesienie się ponad krzywdy, które były naszą sprawką i te, które nam uczyniono.
Wzniesienie się ponad umysł.
Ponad nasze ograniczenia.
Ponad dumę i ego trzymające nas w izolacji od życia.
Wiele czułości i cierpliwości do samych siebie. : )

Om

4 lutego 2013

- Żaba i stonoga -

-Żaba i stonoga -


"Była taka opowieść o starym wiju, który wyszedł na poranny spacer.
Tak jak każda stonoga, miał sto nóg. Spojrzała na niego pewna żaba i mrugając zdziwiona, nie mogła uwierzyć własnym oczom.
-Sto nóg! Jak on nimi zarządza? - pomyślała żaba - Skąd wie kiedy poruszyć pierwszą, druga, trzecią, czwartą? Sto nóg! A co, jeśli zapomni kolejności? Zaplącze się we własne nogi i upadnie!
Żaba podskoczyła i zatrzymała starego wija tymi słowami:
-Wuju, nie powinnam przeszkadzać ci, w twoim porannym spacerze, ale bardzo filozoficzne pytanie pojawiło się w mojej głowie. Nie mogę sobie z nim poradzić, bo widzisz, jestem tylko zwykłą żabą. Tylko ty możesz mi pomóc.
Wij odparł:
-Ale w czym problem?
Żaba wyjaśniła, co miała na myśli.
-I to jest ten problem. Widziałam twoje sto nóg. Policzyłam je. I chcę się dowiedzieć jak tym wszystkim zarządzasz?
Wij odpowiedział:
-Nigdy o tym nie myślałem. Spróbuję i postaram się zobaczyć w jaki sposób to robię. Nigdy nawet nie patrzyłem w dół i nie policzyłem swoich nóg. Jesteś wspaniałą żabą! Jesteś matematykiem i filozofem!
Wij podjął próbę. Zaczął wizualizować sobie, co powinien zrobić, ale upadł natychmiast. Wszystkie jego sto nóg poplątało się z innymi. Bardzo rozgniewał się na żabę i rzekł:
-Nikomu więcej nie zadawaj takich pytań! Zachowaj swoją filozofię dla siebie. Ty głupia żabo! Przez całe życie wszystko było wszystko w porządku, i nie tylko u mnie, miliony stonóg wychodziło to perfekcyjnie, nikt nie upadał tak jak ja! Ale teraz się boję, stworzyłaś w mojej głowie takie pytanie, że dopóki się go nie pozbędę, mogę nie być w stanie w ogóle chodzić. Powiedz mi teraz jak się go pozbyć!
Żaba odpowiedziała:
-Ja nie wiem. Sama stoję przed zagadką. Zapytałam ciebie, bo jesteś starym, doświadczonym wijem i co dzień chodzisz na poranny spacer. Jeśli ty nie możesz go rozwiązać, jak ja mogłabym? Jestem tylko biedną żabą.
Nie wiadomo jak skończył wij. Ale można śmiało przypuszczać, że całe jego życie zamieniło się w bałagan.
Życie ma swoje sposoby.
Moment, w którym zaczynasz nim zarządzać psuje wszystko.
Zezwól życiu być Wolnością."
- Tłumaczenie wystąpienia OSHO "The Philosophical Frog and the Centipede " -

2 lutego 2013

- Szczęście? Nieszczęście? Kto wie? -

- Szczęście? Nieszczęście? Kto wie? -



Jest to chińska przypowieść o wieśniaku, który przy uprawie swojego pola korzystał z pomocy starego konia.
Któregoś dnia koń uciekł na wzgórza, a kiedy sąsiad wyraził wieśniakowi współczucie z powodu takiego nieszczęścia, ten odpowiedział:
„Nieszczęście? Szczęście? Kto wie?”.
Po tygodniu koń wrócił ze wzgórz na czele stada dzikich koni i tym razem sąsiad gratulował wieśniakowi takiego fortunnego obrotu sprawy. A ten rzekł:
„Szczęście? Nieszczęście? Kto wie?”.
Później, kiedy jego syn starał się okiełznać któregoś z dzikich koni, spadł z grzbietu zwierzęcia i złamał nogę. Wszyscy uważali to za nieszczęście. Ale nie chłop, którego jedyną reakcją było:
„Nieszczęście? Szczęście? Kto wie?”.
Kilka tygodni później do wioski wkroczyli żołnierze i zabierali do wojska wszystkich mieszkających tam sprawnych młodzieńców. Gdy zobaczyli, że syn wieśniaka ma złamaną nogę, zostawili go w spokoju.
Czy teraz to było szczęście? Nieszczęście? Kto wie?