20 kwietnia 2013

Poza Domem

<wzdycha>

Nie wszyscy ludzie mówią do siebie czule. Dziwią się gdy mówi się im "dziubku". A na dzień dobry zamiast "witaj dniu" mówią "spierdalaj".

Odnotowałem.

Kocham mojego ludzika.

Jest piękny.

Mój.

16 kwietnia 2013

Potencjał "JA"

Czasami jest tak.
Że istota dostrzega niepełność wiedzy.
Jej ułamkowość w stosunku do wszystkiego ubranego w całość.
Jeśli pójdzie za tą myślą.
To doświadczenie takiej osoby.
Stanie się bardzo obszerne.
Ponieważ wszelka wiedza przybierze bez-kształt.
Czyli nie będzie jedyną słuszną drogą.
Jedyną możliwością w tej czy innej sytuacji.
Jest w tym bardzo wiele przestrzeni.
Ale...

Znikają również punkty odniesienia.
W tym momencie, można powiedzieć umysł, pragnie zachować ramy.
By ci służyć tak jak służył do tej pory.
Pojawią się kolejne pytania.
Które będą jakby głębsze.
Bardziej egzystencjalne.
Ponieważ odpowiedzi na nie są próbą nadania konkretnego toru.
Bo bez niego.
Człowiek staje się troszkę...
"Nie z tego świata".

Te odpowiedzi.
Pytania...
To nie są wątpliwości tej chwili.
Mogą pojawić się tu dzięki nam.
My sprowadzamy je z myślowego abstraktu, tutaj - do życia.
I nawet wtedy nie znaczy to, że są one czymś namacalnym.
Bo wszystko zależy od punktu siedzenia.

Za udzielanie mentalnych odpowiedzi nie rozdają również jakiś szczególnych nagród.
Nie stajesz się jakikolwiek gdy zaświta w tobie jakaś myśl.
I ostatecznie nic w nas nie przybywa, gdy zadumiamy się w sprawach absolutnych.
Ponieważ skoro możemy widzieć myśl, która pojawiła się w nas...
Świadczy to tylko o tym, ze mogliśmy ją pomyśleć.
Że była w nas.
Cały czas.
A zakwitła pod wpływem jakiegoś doświadczenia.

I w ten sposób możemy również smakować Siebie.
Czasami jest w tym wiele z zaskoczenia, czasami budzi się zapał, intencje, marzenia...
Bo dane nam jest widzieć Siebie jakiego jeszcze nie zaznaliśmy za życia.
Ale ten ktoś, ta myśl, ten obraz...
Jest wieczny, niezmienny i zawsze obecny.
Ponieważ jest to Potencjał "ja".
Do samo kreacji.
Do wyboru.
Do stanowienia o Sobie.

Ale to o czym mówię.
Jest pulą wszelkich możliwości.
Którą możemy przeczesywać tańcząc i wędrując za pomocą tego ciała.
To, że uważamy się za to lub tamto...
Sprawia, że i nasza percepcja nasiąka tymi rzeczami i zjawiskami.
Ale nie zmienia to faktu, że poruszamy się w nieskończonym potencjale.

Skupienie uwagi.
Wiara.
Ułatwia.
Daje oparcie.
Daje konkretne wytyczne.
Daje jasny cel.
I drogę do niego.
Ale koncept celu, miejsca do którego uważamy, że zmierzamy.
Jest wybiórczym wyobrażeniem Tego Co Jest.
W tej chwili jest...
Wszystko.

Wszystkie rozpady i synegrie konceptów wszelkich myśli.
Wiedzieć to co wybierają z tej puli ludzie.
I wprowadzają w życie.
Jakie historie podsycają.
Jaki budują pryzmat swojego postrzegania...
Jak mówią.
Jak myślą, że myślą.
A przecież...

Wszystko Jest.

Dlaczego coś robić z tym fantem?
Dlaczego zadawać pytania i szukać odpowiedzi?
Po co odkrywać po raz nowy Amerykę?

Bo możesz.
Bo to również jest Tym.
Bo wszystko to doświadczenie.

Bo wszystko to możemy sprowadzić tutaj i postawić za "Ja".

I życzę Ci, żebyś widząc Siebie.
Częściej mówił "Ja Stworzyłem".
Niż "Ja Chcę".

Bo wtenczas nawet ty sam, będziesz widział Siebie.
Z Tego czerpał.
I to sprowadzał tutaj.

Nie ma większej radości, niż nadawanie sobie kształtu.
Widząc i wiedząc to Wszystko Czym Jesteśmy.




Om

13 kwietnia 2013

Wiosna


Wątpliwość o swój kształt.
Gdyby inne doświadczenia stały się naszymi osobistymi.
Gdybyśmy otrzymali inne warunki.
Inne rzeczy moglibyśmy dostrzec sami.

Też tak jest.
Że taka wątpliwość.
Może sprawić ciężar.
Ponieważ nie wiemy ile sytuacji zmarnowaliśmy.
W ilu sytuacjach mogliśmy postąpić inaczej.
Ta niewiedza jest najczęściej zapełniana przez projekcje.
Ponieważ tak działa umysł.
Zapełnia luki w równaniu.

Dostrzec to.
Że poprzez podążanie, emocjonalne zżycie się z tym ciągiem obrazów.
Tak osobistym jak i abstrakcyjnym, dziejącej się w sferze myśli i związanych z nimi uczuć.
Jakby powodujemy sami sobie określone warunki.
Układamy wszystko w logiczny ciąg.

Dla Ciebie wszystko wynika z oczywistości i jest naturalne.
Osoba stojąca obok może się dziwić, złościć, śmiać.
To jest zdumiewające.
Ale pokazuje nam bardzo ważną rzecz.
Że determinujemy swoje postrzeganie.
I przeżywamy nasze doświadczenie ze wszystkimi jego wzlotami i cierpieniami.
Bo to że ludzie zachowują się jak banda bezmózgich kretynów, albo nie odkryli w sobie uczucia, którym mogliby się z kimś podzielić.
Ostatecznie.
Nie ma znaczenia.
I nie powinniśmy marnować ani sekundy, by cierpieć tego, że ktoś nie reprezentuje sobą coś przykrego, coś niewystarczającego.
Ale jednak to się dzieje.
Jednak patrząc z jakiejś nieuwikłanej w nic perspektywy...
Jedyne jak możemy "obronić" to że cierpimy przez to, czy tamto.
To to, że mamy prawo do własnej historii.
Do swojego postrzegania.
I uczuć, które rodzą się w nas pod wpływem tego co widzimy.

A nigdy nie będzie to wszystko.
A już najmniej widzą Ci, którzy roszczą sobie prawo do absolutności.
Bo taką percepcję wypełniają wyłącznie obiekty.
Rzeczy martwe.
Które nie poruszają się.

Tylko w takim stanie, koncepcyjnie martwych, więc poznawalnych zjawisk, istota może śnić dotykania spraw absolutnych.
Aka rządy totalitarne.
Albo może mieć to bardzo "błahy" wyraz.
Na przykład dominacja poprzez "posiadanie racji".
Lub poprzez uważanie się bycie lepszym w jakiej dziedzinie, wartości, fizycznej predyspozycji.

-Nasz bóg jest wszechmogący i nas kocha!
-Ale ich bóg też jest wszechmocny i mówią że o wiele bardziej miłosierny!
-Więc wypowiemy im wojnę zobaczymy czyj bóg kocha bardziej.

Oglądałem też kiedyś porno.
Pan kręcił film w domu.
I kochał panią ładnie, a nawet czule.
Podczas kochania pod koniec filmu mówił tak:
-Ktoś kiedyś cię tak kochał?
-Nie. Nikt.
-Ktoś ci kiedyś tak robił? Co maleńka?
-Nie.
-Będziesz moją małą dziwką?

M.

Przedmiot.
Który można przesuwać, który można określić, który można wymienić, któremu można nawrzucać mięsa i sprawić by istnienie w nie uwierzyło.

Ilu jest ludzi, którzy to widzą?
Ilu jest ludzi, którzy pragną coś z tym zrobić?
Ilu ludzi, którzy wezmą się za to skończą tak samo, albo i gorzej?

Ilu ludzi, dotarło w swojej świadomości, do choćby prawdopodobnego momentu, skąd to się wzięło?

Dla mnie.
Uprzedmiotowienie uwagi wraz ze wszystkimi następstwami.
Zrodziło się ponieważ pojawiło się odrzucenie.
Ponieważ ktoś lub coś, nie odzwierciedliło intencji.

W tym momencie w świadomości ludzkiej pojawił się koncept odrębności.
COŚ się nie zgodziło.
Bo skoro się ze mną nie zgadza - nie jest mną.
Jest czymś innym.
Strach przed ponownym odrzuceniem.
Zrodził ratowanie się za pomocą koncepcyjnego zamknięcia drugiej osoby.
Nadanie jej skończonych ram.
By cierpienie, mogłoby zostać przewidziane.
Ale działa to wyłącznie gdy druga osoba uwierzy w swoją skończoność.
Uwierzy, że posiada ramy, które ktoś jej przypisuje.

Co zrobić by tak było?
Zdominować.
Zabrać możliwości, by mogła pomyśleć inaczej.

Poprzez zabranie możliwości dostępu do doświadczeń, istota faktycznie degenerowała się.
Zostawały zamykane kolejne drzwi.

Zwróćmy uwagę.
Że jest to lustrowanie tego pierwszego "nie".
Działanie z zemsty.
Lecz podmiot mszczący się nie widzi tego.
Nie widzi, że działa z tego doświadczenia.
Nie widzi, że odbiera komuś wolę, dlatego, że w jego doświadczeniu osobowym, właśnie to mu zrobiono.

Śpi.

Gapi się w ten ekran i nic nie widzi.

Gdy zniknie przedmiot.
Podmiot nie ma racji bytu.
Ponieważ podmiot porusza się wyłącznie pośród przedmiotów.
I to one determinują to, czym jest podmiot dla samego siebie.

W rzeczywistości bez konturów.
Podmiot przybiera bardzo spontaniczny kształt.
I nawet jeśli jest.
Własna egzystencja jest stwierdzona.
To wyrasta z taoistycznego uczucia, którego nic nie jest w stanie zastąpić ani doścignąć.

Jakże piękny jest świat.
Kiedy nie potrafimy ubrać go w słowa.
I jeśli przytrafi się wtedy człowiek.
Który otwiera się i pragnie zostać przyjęty.
Tutaj do środka.
To kosztowanie wspólnej chwili jest ucztą.
Najznamienitszym zakwitem ludzkiej świadomości.
Raz poczute.
Na zawsze wchodzi w skład naszego postrzegania.
Moment.
Gdy człowiek siedzi obok człowieka,
I nie stawiają pomiędzy sobą żadnych szal, wag i cyfrowych mierników.

Kiedy nie czujemy, gdzie kończymy a zaczyna nasz rozmówca.
Wtedy jest tylko rozmowa.
Bez podmiotu.
Bez kontekstu.

I wtedy raduje się wszystko.

I patrząc teraz na wspomnienia z perspektywy świadka.
Można powiedzieć, że to są takie pocałunki absolutu.

Osho mówił o komunii.
I bardzo te słowa do mnie przemawiają.
Bardzo kocham widzieć miejsce, z którego mogły paść takie słowa.

Pragnienie utrzymania jakiegokolwiek stanu.
Prowadzi do frustracji.
Ludzie utożsamiają się z najróżniejszymi doświadczeniami.
Wybierają różne myśli jako swoje drogi.
Na swój sposób jest to ciekawe.
To, że możemy wybierać sobie różne rzeczy.
Ale jest też bardzo dziwne.
Przynajmniej dla mnie.

No bo po co?

Skoro widzisz.
I wiesz, że jesteś taki, jaki powiesz, że jesteś.
Albo uwierzysz w to, jaki ktoś powie że jesteś.

Koniec końców, to zawsze zależy od Ciebie.

Lecz...
Ten świat...
Ludzie w tym świecie...
Wałkowali swoje historie w afekcie tak długo.
Splątali się w zależności i fortyfikacje zbudowane na hierarchii i skalach...
Że niemalże niemożliwym jest zaczerpnąć czegoś innego do ust niż smoła.

I najczęściej jedyne co nam pozostaje po zebrać w życiu nasze połamane skrzydła.

Zamiast nowych umiejętności.
Nowy problem.
I tu nie chodzi o to, że życie zawsze znajdzie drogę.
Bo znajdzie.
Bo jest żywe.
I posiada cechy wody.
I u podstaw jest najwyższym przejawem.
I mieści w swoim zbiorze wszystko inne.
Jako człowiek jesteśmy tu zaledwie gościem.
Zawieramy się w życiu i można powiedzieć, że przez nie i dla niego tutaj jesteśmy.

Ale ludzie chyba nie do końca wiedzą, że są.
A bez stwierdzenia swej obecności.
Nie mogą dotknąć wędrówki.
I odkrycia.

Że gdziekolwiek by nie poszli zawsze są TU.
Zawsze są TERAZ.
I przede wszystkim...
Zawsze SĄ.

I przez ten najprostszy i najintymniejszy fakt.
Dano nam moc sprowadzania ze świata zamysłu...
Zjawisk.
Jak poranna wspólna herbata.
Dzieło życia.
Albo to pisanie.

I za wszystkim podąża czucie.
Pojawiają się myśli.
Przyziemne i mniej doświadczenia.
Można doświadczyć nawet, jak to się mówi "chwytania pana boga za nogi".

Piękne doświadczenie.
Ubrane w wesołe słowa.

Bo o wiele krótsza wersja.
Choć mniej poetycka...

To proste.

Jestem Szczęśliwy.

Promyczek.





Om

4 kwietnia 2013

Wybór


Wybór



Czy...

 

Przede wszystkim.
Pragnę zwrócić twoją uwagę.
Na długość obu komiksów.

I jak wielki wpływ na treść ma to, że sami siebie stawiamy przed aktem dokonanym.

Na różnicę w przepustowości nas samych.
Na otwartość na doświadczenia, które dajemy sami sobie.
Czuć.
Smakować.
Pamiętać.

To wszystko ludzkie.

I na prawdę nic co doświadczamy ostatecznie nie dzieje się poza nami.

Dotknąć rdzeń samego siebie.
By móc dostrzegać go we wszystkim.

Widząc siebie wszędzie.
Rozumiejąc dlaczego ludzie postępują tak jak postępują.
Rozumieć ich na podstawie własnych doświadczeń.
Na które otwarliśmy się w sami w sobie.
Które przyjęliśmy.

Dzięki czemu mogliśmy pójść dalej.

Zgodnie z naszą najintymniejszą wolą.

Przyśniło mi się dzisiaj moje marzenie.
Wiem gdzie idę.
Wiem jako kto i co.
Wiem co czuję.
Odkryłem rozkosz.
I z niej pragnę czerpać.
Nią pragnę się inspirować.
By przekuwać.
Budować.

I dzieje się to.
Mimo.
Że mogłem również zamknąć swoje życie w jednym szarym kadrze.
Akt dokonany.
Po ptokach.
Mleko rozlane.

Ale jeszcze się nie skończyłem.
Ty również.

Jesteś.

I dzieje się w tym stwierdzeniu tyle ile potrafisz dostrzec.
I ile pragniesz sobie dać.
Ile siebie pragniesz ujrzeć za życia tego ciała.

Kadr?
Wiersz?
Powieść?
Rozważanie?

Co pragniesz ujrzeć za chwilę?
Kontynuacje uczucia?
Ciąg dalszy pewnej sytuacji?
Moment w którym okazuje się że wszem i wobec to ty miałeś rację?
Coś...
Co jeszcze nigdy się nie wydarzyło?

Jakiejkolwiek nie udzielisz odpowiedzi.
Wiesz skąd się wzięła.
Bo tylko ty znasz cały bezmiar swojego doświadczenia.

Czy warto więc układać historię wedle ludzi, którzy nie mają o nim najmniejszego pojęcia?
Warto podpierać ich racje?
Ich usprawiedliwienia?
Doświadczenia, które nie zrodziły się w pełni z Ciebie?

Każdy jest taki.
Na jakiego go w danej chwili stać.

I choć bardzo lubimy się wzajemnie opisywać.
Przywiązywać do minionych doświadczeń...

Nie mamy pojęcia.
Najmniejszego.
Kim jest drugi człowiek.

Ponieważ słowa w które ubieramy innych jak i siebie.
Nie są więzieniem.
Nie są permanentną ramą.
Która zawsze będzie zachowana.

Dbanie o te kontury.
Jest pracą Syzyfa.
Bo człowiek i tak zrobi po swojemu.

Ważne by działając.
Tworząc wspólne doświadczenie.
Widzieć drugiego człowieka.
A widzi się to co drugie.
Tylko wtedy gdy wiesz co jest pierwsze.

Dwa istnieje tylko wtedy gdy zacząłeś liczyć.

A ma to ścisły związek.
Z odkrycia.
Swojego życia tutaj.
Swojej woli.
Swoich uczuć.
Fizyczności.

I jest tego tak wiele...

Że naprawdę marnotrawstwem czystej kartki jest.
Tkwienie w jednym tylko kadrze.

Popatrz!
Wiosna!

Afro Celt Sound System - Mojave