29 czerwca 2013

Zen Buddy

Budda powiedział:

– Uważam, że pozycja królów i władców to nic innego, jak drobinki pyłu. 
Skarbce pełne złota i klejnotów, widzę jako magazyny wypełnione cegłami i kamieniami. 
Piękne jedwabne szaty są dla mnie tym samym, co łachmany. 
Wszystkie liczne planety wszechświata postrzegam jako nasiona owoców, 
a największe jezioro w Indiach to kropla oliwy na mojej stopie. 
Nauki tego świata to dla mnie jedynie iluzja magików. 
Najwyższa koncepcja wyzwolenia to złoty brokat we śnie, 
a święta ścieżka oświeconych jest jak kwiaty pojawiające się przed naszymi oczyma. 
Medytacja jest jak podnóże góry, a nirwana jak senny koszmar przeżywany w świetle dnia. 
Osądzanie, co jest dobre, a co złe, postrzegam jako wijący się taniec smoka, 
a powstawanie i upadanie wierzeń to tylko ślady pozostawione przez zmieniające się pory roku.



28 czerwca 2013

Kilka słów...

Od samej ziemi aż do nieba.
To wszystko czym jesteśmy.
Ze wszystkimi słowami i określeniami jakie możemy sobie wręczyć.
Wszystko płynie.
Tylko z bezruchu można widzieć to co się porusza.
Poruszając się ze wszystkim nie widzimy ruchu jaki w istocie jest.
Smutek.
Bo gdy stajesz.
Widać całą tą przykrość.
Wtenczas pojawia się w istnieniu przeświadczenie.
Że wszystkiemu winny jest ruch.
Bo cierpienie zadawane jest jako czynny akt.
Pojawiło się w istnieniu przeświadczenie, że bierność jest odpowiedzią.
Brak ruchu.
Lecz obsesja ruchu czyni z bezruchu pustkowie.
Tak jakby istnienie w bezruchu było niewidoczne.
Jest takie zrozumienie.
Że czasami bardzo trudno śmiać się z... 
Śmiech staje się "mimo wszystko".
Uważam.
Że istnienie.
Jest sobą od początku.
To intymne poczucie istnienia.
Może odmawiać albo przywiązywać poczuciu istnienia zjawisk, które było w stanie zaobserwować.
To od nas zależy.
Ile postawimy pomiędzy sobą.
Nie zmienia to jednag tego...
Je wyrastamy z tego samego.
Dom.
Nigdy go nie opuszczamy.
Nie ważne co przyjdzie nam myśleć.
Umysł sposób w jaki rozkłada i łączy to co jest w stanie postrzegać.
Opiera się i bazuje na obiektach.
Obiekty zyskują formę "poza" domem.
Lecz nie możemy być poza nim.
Poza życiem.
Dlatego nazywa się to snem.
W domu...
Gdy wszystko traci kontury...
Wszystko jest.
Mimo, że dłonie są puste.
Wszystko przepełnia wszystko.
Pulsuje w twojej krwi.
Oddycha razem z Tobą.
Czując to.
Stawianie granicy.
Pomiędzy czymkolwiek jest przykre.
Jest w moim odczuciu sprzeczne.
Czarny ptak.
Kocham wolność.
Nawet ubraną w ciało.
Bo ciało...
Nie jest klatką.
Tylko przedsionkiem.
Tego czym w istocie jesteśmy.

Om

23 czerwca 2013

Kiedy buszą się ludzie...

A teraz pisanie.

Powiem tak.
DZIŚ.
Z samego początku tego co nazywamy "Dziś".

NIE BYŁO NIC.
Ułamek sekundy potem.
Obudzili się ludzie.
Robią to dość nieregularnie.
Ale to tylko dlatego, że wymyśleli sobie strefy czasowe. : )))

Budzi się człowiek.

Wstaje, bierze swojego ludzika.
I zaczyna robić rzeczy.
I w NICZYM zaczynają się one DZIAĆ.
Wchodzą w zależności, spotykają się...
I coś tam sobie rozumkują...
Coś tam kiwają do siebie główkami.

Bo wtenczas.
Na tą chwilkę gdy coś robią, łatwiej jest zapomnieć człowiekowi, że jest kompletnie niezorientowany, czym jest, gdzie jest, i jaki jest obecny stan rzeczy...

Dlatego ludzie zamykają siebie lub innych w kilku zdaniach.
Wykwintnej dyskusji, w której będą istniały podmioty dyskutujące o podmiotach.
Bo w takiej relacji z życiem umysł potrafi zaznać ukojenie.
Od ostatecznej Niewiedzy.

Wyciąganie wniosków i traktowanie powyższego zdania jak faktu, układania sobie życia na tym to również przegapienie sensu.

Dzisiejszego dnia rano...
Gdy otwarłem oczy...
Nie było nic.
Wstałem wziąłem swojego ludzika...

I między innymi pojawiło się to...