22 maja 2013

Pisanie o ogrodnikach

Kiedy istnienie odkrywa swoje istnienie.
Odkrywa to, że dzieje się
Ma wpływ na to co postrzega.

Na to co zasiewa w sobie.
Na owoce radości, które rodzą się już podczas obserwowania wzrostu.
Tych wszystkich rzeczy.

Które dzieją się w środku.
Który przemawia także na zewnątrz.

Pojawia się zakochanie.
Istnienie kocha siebie.
Przez co owoce stają się pełne.

Lecz ogrodników jest bardzo wiele.
I każdy zna się i hoduje różne rzeczy.

Zdarza się więc tak.
Że czy to przez brak wspólnego zrozumienia.
Czy przez wybiórczość postrzegania, albo podążanie jakimś kanonem.
Istnienie nie uszanuje ogrodu istnienia.

Podda wątpliwość to albo tamto.
Wysunie ocenę tego lub tego.
Określi dzieło drugiego człowieka tak a tak.
A co obecnie najprawdopodobniejsze.
Nałoży pieniążkowe ograniczenia.
Tworząc niewidzialne bariery pomiędzy ogrodnikami.
Niewidzialne bariery, ale jednak obowiązują.

I ci którzy w to wierzą.
Faktycznie zostają zamknięci pomiędzy jednym słowem a przymiotnikiem.

W takim wypadku spraw.
Rozkosz aktu tworzenia staje się zaledwie jedną z możliwych opcji.
Przestaje być oczywistością.

I to jest również moment, w którym istnienie cierpi.
Nie może przelewać swojej radości w swobodzie.
Bo inni ogrodnicy już jej nie rozumieją.

Urodzili się w barierach.
Ich doświadczali.
I je będą powielać dalej.

Dlatego.
Mówiłem o uszanowaniu.
Ponieważ niektórzy urodzili się daleko od domu.
Gdzieś pośród cyfr i znaczeń.
I trudno im wywołać zakwit drzewa, które mógłby zasiać Bóg.
Nie ważne czy istnieje naprawdę czy nie.
Jest w Istocie.

Jak pięknie wyglądał jego zamysł.
Który urzeczywistniając się dał nam miejsce, byśmy na jego podobieństwo.
Mogli tworzyć.
I dotykać egzystencjalnego spełnienia.

A co zrobiliśmy z tym ogrodem?
Sprzedaliśmy go.
Sobie.

Sprzedaliśmy go tak bardzo, że nie starczy miejsca dla nas wszystkich.
Ziemia ma za dużo pieniędzy by zobaczyć swe piękno.
Gdyby je widziała...

Określiłaby je jako bezcenne.
I zawsze wolne.

Ponieważ wszystko to na co może się podzielić.
Powstało z jednego.
I wszystko to na co może się podzielić.
Jest tylko umownym podziałem, który umożliwia zrozumienie.

Nie da się zrozumieć tego co jedne.
Bo jest tylko to.
Zrozumienie dotyczy więc rzeczy wybiórczych.
A te jako zasoby są zagarniane.
Opisywane.

I tak na mocy determinizmu, który jest za darmo.
Człowiek nadaje wartości, za które się płaci.

Dlatego ogrodnik nie ma czasu na hodowanie owoców które go spełnią.
Tylko robi rzeczy absurdalne.
Egzystencjalnie zbędne.
Które urosły do rangi konieczności.

Jeśli natomiast poświęci całe swoje myśli i energię na ogród.
To okaże się, że jedyne co może zaoferować to ten mały świat.
Który tak pielęgnował.
Który umiłował.
I który pośród tych niewidzialnych ścian stał się zaledwie obiektem.
Który ktoś może ocenić.
Wykpić.
Lub ubiegać się o pieniążki.

I to jest moment w którym ogrodnik zaczyna się modlić.
By jego pasja.
Oddanie i miłość.

Została zakosztowana.
Weszła do postrzegania.
Tym.
Którzy poruszają się tylko w sferze obiektów.

Istnienie które odkryło życie.
Przybiera jego kształt.
Daje miejsce.

Człowiek żyjący pośród obiektów.
Śni, że gdy płaci za to czy tamto.
Rzeczy stają się jego.

Dlatego na tak wielkiej przestrzeni jest o dziwo tak mało miejsca.
A ludzie w swoich słowach są zbyt bogaci, by stać ich było na szczerość.
Dlatego jedyne co mogą mówić to przykre słowa.
Słowa-noże ubrane w jakże zgrabne riposty i kpiny.

Tak.
Taki właśnie życie przybiera kształt.
Kiedy nie widzi samo siebie.

Strasznie dużo podmiotu, przymusu.
Bardzo mało uczucia i siebie.

Dzisiaj bardzo smuciłem się tym wszystkim.
Ale wolę malować, również słowami.
W końcu to pierwsza co zrobiłem kiedy poczułem to, że bije moje serce.
I że jest tylko To i nic więcej.

Spokojnej nocy.
Jutro jest dobry dzień.

Omki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz