29 stycznia 2013

- Motyl Marcin -

- Motyl Marcin -

Była sobie kiedyś robak o imieniu Marcin.
Marcin był gąsienicą.
Zrodzony w zieleni, pośród kwiatów...
Świat widziany jego oczami był piękny.
Słońce i trawa bujane wiatrem.
To mogło trwać wiecznie.

Niestety na życie jego i jego braci.
Czyhało w gąszczu wiele niebezpieczeństw.
Również niebo, skrywało ptaki, które starały się zaspokoić swój głód.

Widząc los, jaki spotkał jego bliskich...
Miał jedno, jedno jedyne, lecz niezwykle silne marzenie.
Mianowicie, pragnął stać się tak silny, że nie spotka nigdy żadnego wroga.
Zjadał więc w ogromnych ilościach zieleń, pośród której przyszedł na świat.
Pragnienie podziwiania tego wszystkiego, czucia barw, smaku... sprawiło, że szukał siły.
Chciał stać się bardzo silny, by w chwili niebezpieczeństwa wystarczyło jej, by wyjść obronną ręką.
Dni mijały.
I Marcin stał się naprawdę dużym robakiem.
Był bodajże największy pośród swoich braci.
Wtedy to poczuł, że zrobił wszystko co naprawdę mógł.
I w tym poczuciu spełnienia - zasnął.

By pewnego dnia...
Otwierając swoje oczy...
Ukazał mu się świat, jakiego jeszcze nie widział.
Trawa jest zieleńsza.
Światło świeciło jeszcze bardziej.
Zafascynowany tym jeszcze skrajniejszym doznaniem...
Nagle jakby oderwał się od tego wszystkiego.
Jakby był lekki i swobodny jak babie lato.
Czół wiatr, prądy powietrza.
Wirując w zachwycie pod promieniami słońca...
Poczuł.

Że ziściło się to czego tak bardzo pragnął.
Tylko w sposób o jakim nie śmiał marzyć.
O jakim nawet nie przypuszczał, że jest możliwe.
W głębokiej podzięce dziękował za ten cud.
Za to, że zamiast siły i konfliktu życie dało mu skrzydła.
Którymi mógł wzbić się tak wysoko.
Gdzie nie potrzeba było żadnej potęgi, ponieważ nie docierał tu żaden wróg.

Był tylko on i uczucie i ich wspólny lot.

Zanurzył się w tym ekstatycznym uczuciu niemalże bez reszty.
Lecz jego serce przeszył wielki strach.
"Co z moimi przyjaciółmi i braćmi" - mówił głos.
Spojrzał z przejęciem w dół.
Wszystko co znał z tak bliska, było teraz tak malutkie.
Tak daleko.

Zamarł w bezradności, rozerwany pomiędzy uczuciem a wspomnieniami.
I właśnie w tym momencie.
Niczym wyrzucona z dłoni kula liści.
Zatrzepotały wokoło niego skrzydła wszystkich jego bliskich.
Niesionych powiewem ciepłego wiatru.

Wirując poprzez bezmiar nieba.
Z głębi swojego motylego serca.
Podziękował życiu raz jeszcze.
Za to, że nie musiał stawać przed wyborem rzeczy, którą kocha bardziej.
Za to, że zostały przy nim skrzydła i jego bliscy.
Mu podobni.

I kiedy był już stary.
I opowiadał swym dzieciom historię swojego życia.
Z otwartym na oścież sercem.
Głosił tą właśnie lekcję.
Że...
Miłość nie wybiera.
Miłość po prostu jest.
I czasami naprawdę potrzeba o wiele mniej niż moglibyśmy sądzić, by wzlecieć na Jej skrzydłach.


28 stycznia 2013

- Obraz Boga -

- Obraz Boga -


"Pewnego dnia mama wchodzi do kuchni i widzi córeczkę siedzącą przy stole. Wszędzie rozrzucone są kredki i mała jest głęboko skupiona na rysowaniu.
- Co takiego rysujesz - pyta mama.
- To będzie Bóg mamusiu - odpowiada śliczna dziewczynka z pałającym wzrokiem.
- To takie urocze, skarbie - mówi mama życzliwie - ale przecież nikt naprawdę nie wie, jak wygląda Bóg.
- Ależ, mamusiu! - szczebiocze dziewczynka - pozwól mi tylko skończyć..."
Cytat z książki: "Rozmowy z Bogiem"
Autor: Neale Donald Walsch


 Wracając do tej krótkiej opowiastki, przypomniałem sobie pewną lekcję religii.
Jeszcze gdy chodziłem do szkoły podstawowej.
Przybyła na zastępstwo pani katechetka, być może z racji tego, że nie wiedziała jak się nami zająć... : )
Poprosiła nas o to byśmy namalowali boga.

Zawsze kochałem malować.

Miałem wtedy nowe kredki, które kupiła mi babcia.
I o ile mnie pamięć nie myli był to pierwszy obrazek, kiedy używałem ich na poważnie.
Zakasałem rękawy i w wielkim skupieniu zacząłem malować tak jak czułem.

Namalowałem cztery ludziki.
Parę mężczyzny i kobiety o jasnej skórze.
Ludzika o żółtej skórze.
I jednego czarnoskórego.
Wszyscy trzymali się ręce.
Nad nimi lekko w powietrzu unosił się ów Bóg.
I otulał ich wszystkich wielkimi białymi skrzydłami.

Pani katechetka przechadzając się po klasie nachylała się nad dziećmi.
Patrzyłem cały napompowany dumą i radością z dokonania moich rączek jak wędruje od ławki do ławki.
Pani wreszcie przyszła.
Spojrzała.
I stanowczo stwierdziła, że Bóg nie ma skrzydeł i że to może być anioł.
Odpowiedziałem jej wtedy.
Równie stanowczo.
Że to jest Dobry Bóg i jest Właściwy. : )))

Jednak troszkę mnie to zasmuciło.
Widząc to koleżanka z ławki popatrzyła z uwagą na obrazek.
I powiedziała, że dla niej jest piękny.

I pamiętam, że zacząłem jej wtedy opowiadać dlaczego, moim zdaniem, "on jest dobry".
Nie pamiętam już słów, ale jak przypomnę sobie całą tą scenę to buzia śmieje się sama w radości. : )))

Promyczek. : )

26 stycznia 2013

- Ptak i Kot -



- Ptak i Kot -

Gdzieś nieopodal lasu mieszkał ptak i kot. Widywali się praktycznie każdego dnia. Ptak spędzał wiele czasu w niebie. Kot z racji kociej natury przebywał na ziemi. Spotykali się jednak pod pewnym drzewem. Ptaszek zlatywał i siadał na gałęzi. Kotek wspinał się pazurkami po korze drzewa. Siadali obok siebie by opowiadać sobie swoje przygody. Był to taki gest przyjaźni, który dział się między nimi bez słowa.

Każde z nich ze względu na różnicę formy opowiadało drugiemu o innych rzeczach. Rozmarzone opowieści ptaka zaczęły nurtować kota. Ta różnica, którą dostrzegł, głęboko go zafrasowała. Postanowił więc przy następnej okazji zapytać o to przyjaciela.

Następnego dnia, około południa, koło drzewa, wedle zwyczaju, pojawił się ptak. Porozglądał się chwilkę, lecz nie widząc kota, pogrążył się w doświadczonych przed chwilą przygodach i obrazach.

Chwilę później pojawił się kot. Szedł ostrożnie kryjąc się w cieniu krzewów. Widząc to przez przymknięte oczy ptak, uśmiechnął się do siebie.
Kot usiadł pod drzewem, na którym wylądował ptak i bacznie mu się przyglądał. Ptak postąpił tak samo i pogodnie przyglądał się kotu. Kiedy oczy kota były już zmrużone do stopnia, którego nie dało się wytrzymać, zapytał:

- Ptaku. Zastanawiam się, ponieważ poczułem, że jesteś inny. Twoje opowieści są inne od moich. Jesteś moim przyjacielem i bardzo Cię szanuję, ale teraz myślę, że nie rozumiem twoich słów. I wydaje mi się, że tak naprawdę nigdy ich nie rozumiałem. Nie odnajduję w twoich słowach mojego kociego doświadczenia. Nie wiem czy jest to w ogóle możliwe. Przecież nie mam skrzydeł jak ty.

Oczy ptaka zamigotały błyskotliwie. Zastanowił się chwilkę po czym powiedział:

- To prawda. Moje dłonie przybrały kształt skrzydeł. Nie mogę nimi chwytać. Moje ręce są puste - dlatego mogę latać. Twoje ręce stworzono do czego innego. Dlatego spotykamy się tu. Na tym drzewie. I mówimy do siebie. I na ten czas ja staję się tobą, a ty mną. I choć rozumiem twoje słowa po swojemu, na tę chwilę twojej opowieści mogę patrzyć na życie również twoimi oczami. I odnajduję w nich takie samo piękno jak w swoich. Ponieważ nasze opowieści rodzą się z naturalności, nie chcemy jawić się w czyichś oczach jako coś konkretnego. Dlatego możemy być dla siebie Całym Sobą.



12 stycznia 2013

- Słowa i cisza -


- Słowa i cisza -

Czy siedziałeś kiedyś na wprost kogoś i po prostu patrzyliście sobie w oczy?

Czy cisza jest dla ciebie problemem?

A przecież to słowa sprawiają, że możemy się nie zgodzić.

Ponieważ nigdy nie oddadzą doświadczenia.

Człowiek wykorzystując je jako jedyne narzędzie komunikacji skazuje się więc na wiecznie niezrozumienie.

Ponieważ gdy powiem "długi" każdy pomyśli o innym wymiarze być może nawet w różnych skalach mierniczych, pomijając już całkiem tych, którzy zerkną do spodni i oby to były własne spodnie własne. : )))

Słowa stały się dogmatem, mimo, że są bardzo ogólnym sposobem przekazywania informacji.

I ludzie to widzą, dlatego tworzą kolejne i kolejne koncepty, by się "lepiej dogadać" a dzieje się coś wręcz odwrotnego, bo te koncepty nie są znane wszystkim.

Kolejny problem!

To trzeba ich uczyć!
Nauczyć ich wszystkich!
Nauczyć ich konceptów, które są mentalnym tworem, by mogli rozumieć co do nich się mówi...

Usuń słowa.

A będziemy budować domy i jeść owoce.

Ponieważ cisza ukazuje nam umysł.
Nasz własny.

Ego.

Przywiązania.

Maski.

Cisza daje sposobność bardzo szczerej decyzji.

Ponieważ trudno o naszą, najintymniejszą decyzję wygłościć w chaosie konceptów i słów, historii innych ludzi, bo ani nasza uwaga nie zazna skupienia, ani nasze słowa nie przedrą się przez harmider.

Cisza jest wyrazem poczucia jedności.

Kiedy wiesz wszystko to co możesz w te chwili pomyśleć i wolisz po prostu być z drugim człowiekiem.
I on wtedy będzie taki sam.

Ponieważ tam gdzie mogłeś dojść ty, mógł dojść każdy.

Ponieważ ten świat zbudowano tak, by każdy z nas mógł poczuć jak smakuje odkrywanie Ameryki.

I radość odkrycia jest możliwa tylko dzięki przestrzeni, jaką jest Cisza.

- Świadomy oddech -


- Świadomy oddech - 



Wróciłem właśnie z bardzo intensywnej i harmonijnej wymiany energii...
Właśnie tak siedzę...
I myślę...

I tak pomyślało mi się, że ludzie mogą bagatelizować taką radę "skup się na oddechu".
Ponieważ nie wiedzą z jakiego miejsca padają te słowa, nie znają płenty do której może zaprowadzić "świadomy oddech:".

A ta prosta czynność to jedno z najwspanialszych ziaren.
Dla mnie to "dobre ziarno".
Ponieważ obradza w piękne owoce, często wspólne.

Po pierwsze umiejętność skupiania się, koncentracji jest wskazana jeśli pragniemy skutecznie realizować konkretne cele w życiu.
Co trudne będzie gdy stan skupienia naszej uwagi jest rozleniwiony, gnuśny i nic mu się nie chce, a już na pewno ruszać ludzikiem poprzez materię w nieprzychylnych warunkach.
Czyli można bardzo mądrze powiedzieć że człowiek, istnienie się indukuje, skupia i układa materię wokoło wedle własnej woli.
Co jest miłe i dobre, jak jest miłe i dobre. : )

Co jeszcze?
Pojawia się Przestrzeń.
Dlaczego?
Ponieważ obserwując oddech wyrabiasz sobie nawyk obserwowania.
Czyli powoli, mniej utożsamiasz się z tym jak wyglądasz, z myślami, które pojawiają się w głowie...
Zdrowy dystans, brak uwikłania emocjonalnego, brak ganiającej po opisach i wartościach uwagi.
Rzeczy dzieją się w twojej Obecności, obserwujesz.
Daje to mnóstwo czasu, ponieważ nasz punkt postrzegania jest stały, nie porusza się chaotycznie w opisie zdarzenia tylko stoi, patrzy.

W tym momencie rodzi się decyzja.
O tym co wydarzy się za chwilę.
Świadomość przestaje być bierna.
Przestaje być uległa, tylko stwarza dla siebie takie warunki jakie pragnie.

Bo dlaczegoby nie?
Wszystko jest na miejscu.
Wszystkie narzędzia są dostępne.

Naprawdę nie istnieje żadne słowo ani wartość, które są poza tobą.

Słowo to nie obiekt.
Wartość to również nie jest obiekt.

Nie możesz mieć albo nie mieć tych rzeczy.

Uwolnić punkt postrzegania, stopniowo, albo wielkim haustem.
I patrzeć na owoce swoich dłoni.
W coraz większej śmiałości.
Coraz bardziej tak jak czujemy.
Witać w swojej świadomości pełniejszy, głębszy obraz.
Bo to co odkryjemy w sobie, możemy dać innym.
I nasz przekaz staje się pełniejszy i głębszy.

Wszystko się zazębia.
Scala.

Rozkosz odkrywania.
Samostanowienia.

Swoboda, w byciu.

W kochaniu tak, jak najbardziej kochasz, by kochać.

Naprawdę nie ma nic innego.

Mieć odwagę Przejawiać się zgodnie ze swoim najszczerszym przejawem.

Nie mogę życzyć nikomu niczego większego.
Ponieważ nie ma większej rozkoszy niż czuć się częścią Tego Wszystkiego.

Tymi słowami i kuflem ciemnego, zimnego piwa dzielę się z wami.

Om

10 stycznia 2013

- Spowiedź ptaka -


- Spowiedź ptaka -



Czasami było we mnie uczucie, pewna sensacja.
Miałem wrażenie, ze zapomniałem czegoś bardzo ważnego.
Że coś mi umyka.
Że czegoś nie dokończyłem.
Widzę to dziś.
Teraz.
Widzę egoizm, widzę mur, który postawiłem pomiędzy sobą a wszystkim innym.
Widzę kolce swojej zmyślonej osobowości.
Widzę jak wiele wymagałem od wszystkich.
Widzę arogancję i zatracenie w umyśle, które nie pozwalało mi po prostu być.
Widzę, że wszystkie rzeczy, które kiedykolwiek napisałem, były skierowane do mnie.
Do żebraka śniącego o tym, że jest imperatorem.
Widzę każde kłamstwo, któremu dawałem wiarę.
Nie chcę tych rzeczy.
Nie takie jest życie.
Nie po to tu jestem.
Widzę ten mur.
Czuję wielki wstyd.
Brzydotę, niesmak.
Ale nie jestem żadną z tych rzeczy.
Nie jestem ani dobry, ani zły.
Jestem prawdziwy.
Widzę, jak to co mnie spotykało formowało mnie.
Widzę, jak doświadczenia, które uważałem za przykre oddzierały mnie od reszty.
Od Boga.
Widzę jak skazałem się na wędrówkę.
Sam to wybrałem.
Sam skazałem się na wysiłek, trud, który spotykałem w swoim życiu.
Jak swój brak zaufania, skrywałem za coraz cięższą maską.
Nie chcę tego i nigdy nie chciałem.
Nie jestem żadną z tych rzeczy.
Tak rzadko się śmiałem...
Tak rzadko radowałem się z wami.
Zamiast tego rozwiązując wydumane problemy i tonąc we własnej arogancji.
Jest we mnie pragnienie was wszystkich przeprosić.
Przykrość, którą wam sprawiłem nie była w mojej intencji.
Przepraszam za role w które was włożyłem.
Za włożenie was do mojej samotnej celi.
Nie chowam do nikogo urazy.
Nie potrafię.
I pali się we mnie prośba, abyście nie zachowali jej do mnie.
Opuśćmy ten okręt.
Niech zatonie wraz z resztą staroci i wraków.
Jego podróż dobiegła końca.
Ja jako jego kapitan opuszczę go jako ostatni.
Dziękuję za wspólną podróż, za każdą sposobność, która popchała mnie do tego zrozumienia, które we mnie zapłonęło.
Nie jestem jeszcze kimś, za kim można podążać.
Sam potrzebuję prowadzenia.
Nie jestem jednak poszukiwaczem.
Nie jestem żadną myślą.
Nie jestem żadną rzeczą.
Nie jestem uwarunkowaniem.
Nie jestem wymogiem.
Nie jestem żądzą, ani pragnieniem.
Jestem.
Jestem Świadomością.
Niech się dzieje wola nieba.
Wiem, że nie wyjdę poza to co ostateczne.
Nie wyjdę poza absolutne.
Bo gdziekolwiek się nie udam spotkam tylko Boga.
Być może mój umysł nie zawsze Go dostrzeże.
Ale wiem.
Wiem, że On jest.
Tak blisko.
Bez dystansu.
Tutaj.
I że nie powie mi "nie".
Bo kocha mnie bardziej, niż ja Go kochałem.
Nie chcę zniekształcać obecności myślami.
Nie chcę stawiać warunków szczęścia na tym świecie.
Urodziłem się aby być.
By trwać ze wszystkim odbiciami jego obecności.
I jest On tak szczodry, że pozwala mi mówić na to wszystko "ja".
Pozwala mi wziąć i kosztować wszystko czego zapragnę.
Odziewa mnie i karmi moje bijące serce.
Pozwolił mi zaistnieć.
Nie pozwolę, aby było w tym kłamstwo i fałsz.
To niegodne bać się daru od Boga.
Bać się Życia.
Tyle piękna chciałem zagarnąć tylko dla siebie.
Tyle dobra chciałem sobie przywłaszczyć.
Nie było to celowe.
Nie byłem świadomy tego, jak bardzo zatraciłem się w myślach.
Ile jest we mnie zmyślonej osobowości.
Ile we mnie strachu i ciężaru struktur.
Nie miałem odwagi dokończyć mojego patrzenia.
Z przebłysków świadomości stawiałem sobie pomnik.
Zimny granitowy pomnik, beż radości.
Żyłem w swojej głowie.
Pomiędzy wersami.
Rzadko tu, rzadko z Wami.
Odizolowany przez brak wiary i zaufania.
Wiecznie chcący zrobić wszystko sam.
Chciałbym znów słyszeć jak mówi do mnie poprzez wasze usta.
Chciałbym, aby znów zechciał patrzeć przez moje dziecięce oczy.
Tym prawdziwie jestem.
Okruchem jego łaski.
Zwierciadłem, w którym może się przeglądać.
Pragnę wytrwać w czystości.
W czystości serca i wiary.
Ptak wzleciał.
Wietrze zatroszcz się o me młode skrzydła.

Jestem.

- Spontaniczność -


- Spontaniczność -


"Dwie świątynie rywalizowały ze sobą. Obaj mistrzowie... musieli to być tak zwani mistrzowie, tak naprawdę musieli być kapłanami... byli tak przeciwni sobie, że mówili wiernym, by nigdy nie dawali datków na tę drugą świątynię.
Każdy z kapłanów miał służącego, który załatwiał za niego sprawunki. Kapłan w pierwszej świątyni rzekł do swojego sługi:
- Nigdy nie rozmawiaj ze służącym z tamtej świątyni. Ci ludzie są niebezpieczni.
Ale służący to służący. Pewnego dnia spotkali się na drodze i ten z pierwszej świątyni zapytał:
- Dokąd idziesz?
- Gdziekolwiek poniesie mnie wiatr.
Musiał słuchać w świątyni wielkich rzeczy zen, stąd taka jego odpowiedź. Wielkie stwierdzenie, czyste Tao.
Pytający był jednaj bardzo zakłopotany, urażony, nie wiedział, co powiedzieć. Był sfrustrowany, rozzłoszczony i czuł się winny. Jego mistrz zakazał mu rozmowy z tymi ludźmi. Ci ludzie naprawdę okazali się niebezpieczni. Co to za odpowiedź? Został upokorzony.
Poszedł do swojego mistrza i opowiedział mu o tym:
- Przepraszam za to, że z nim rozmawiałem. Miałeś rację, ci ludzie są dziwni. Co to za odpowiedź? Zapytałem go, gdzie idzie, takie zwykłe pytanie. Wiedziałem, że idzie tam gdzie ja, na targ. Ale on powiedział: Gdziekolwiek poniesie mnie wiatr.
- Ostrzegałem cię, ale nie posłuchałeś - rzekł mu mistrz - Jutro stań w tym samym miejscu, a gdy tamten sługa nadejdzie, zapytaj go dokąd idzie. Odpowie: Gdziekolwiek poniesie mnie wiatr. Ty też bądź trochę bardziej filozoficzny. Zapytaj: A gdybyś nie miał nóg? Dusza jest bezcielesna, wiatr nie może jej zobaczyć. Co wtedy?
Sługa przygotowywał się całą noc, wciąż powtarzał. Wczesnym rankiem poszedł w tamto miejsce i o tej samej porze co zwykle pojawił się ten drugi. Bardzo się ucieszył, teraz to on miał pokazać, czym jest prawdziwa filozofia
- Dokąd idziesz? - zapytał.
- Po warzywa na targ - odparł sługa z pierwszej świątyni."
- OSHO "Księga Mądrości" -

9 stycznia 2013

- Moc -


- Moc -


"Pewnego razu, bardzo dawno temu, na wielkim spotkaniu zebrali się wszyscy bogowie.
Starali się znaleźć miejsce na ukrycie Mocy, żeby ludzie nie mogli czerpać z tej wszechpotężnej siły..
Pierwszy zabrał głos młody, porywczy bóg i zaproponował ukryć ją na szczycie najwyższej góry, drugi bóg jednak przestrzegał, że prędzej czy później człowiek i tak wejdzie na górę i zawładnie Mocą.
Inny bóg radził ukryć Moc w głębinach morskich, ale i ten pomysł zakwestionowano tłumacząc, że człowiek znajdzie sposób na nurkowanie w głębinach.
Jeszcze inny bóg sugerował ukrycie Mocy głęboko pod ziemią, ale i ten zamysł odrzucono dowodząc, że człowiek się do niej dokopie.
Aż w końcu pewien stary, mądry bóg zaproponował:
- Zamknijmy Moc w głębi samego człowieka. Człowiekowi nigdy nie przyjdzie do głowy, by właśnie tam zajrzeć."
I tak też uczyniono.
- Stara buddyjska przypowieść -

- Czystość -


- Czystość -


"Dwaj mnisi wędrowali przez las i natknęli się na piękną kurtyzanę stojącą na brzegu wezbranego strumienia. Ponieważ złożyli śluby czystości, młodszy mnich zignorował kobietę i szybko przeszedł przez strumień.
Zdając sobie sprawę, że piękna kobieta nie zdoła samodzielnie przejść przez strumień, starszy mnich wziął ją w ramiona i przeniósł przez strumień. Gdy dotarli na drugi brzeg, delikatnie postawił ją na ziemi. Kobieta uśmiechnęła się w podziękowaniu, a mnisi ruszyli w dalszą drogę.
Młody mnich aż się gotował, wciąż na nowo wspominając całe wydarzenie.
„Jak on mógł? – ze złością pytał sam siebie. – Czy nasze śluby czystości nic dla niego nie znaczą?” Im więcej młody mnich myślał o tym, co zobaczył, tym bardziej rosła w nim złość i bulwersowała go dyskusja, którą sam ze sobą prowadził: „Gdybym ja zrobił coś takiego, zostałbym wyrzucony z zakonu. Obrzydliwe. Może nie jestem mnichem tak długo jak on, ale umiem odróżnić dobro od zła”.
Spojrzał na starego mnicha, żeby sprawdzić, czy ten przynajmniej czuje skruchę z powodu swojego postępku, ale ten wydawał się równie pogodny i spokojny jak zawsze.
Młody mnich nie mógł dłużej wytrzymać milczenia:
– Jak mogłeś to zrobić? – spytał napastliwie. — Jak mogłeś w ogóle spojrzeć na tę kobietę, a co dopiero podnieść ją i trzymać? Czy nie pamiętasz o swoim ślubie czystości?
Starszy mnich spojrzał na niego zaskoczony, a potem uśmiechnął się z wielką łagodnością w oczach i rzekł:
– Ja przestałem ją nieść z chwilą przeniesienia na drugi brzeg, Ty natomiast bracie niesiesz ją do tej pory…"
- Stara buddyjska przypowieść -

7 stycznia 2013

- Zabawa z umysłem -

- Zabawa z umysłem -

Wymyśliłem kiedyś pewną zabawę. Wpadłem na nią przypadkiem czytając jakieś cytaty. To czego doświadczyłem i czym teraz pragnę się podzielić, wprawiło mnie w ogromne zdumienie.
Gra polega na wybraniu jakiegoś prostego powiedzenia i "przekonwertowaniu" wszystkich słów na ich kompletne przeciwieństwa. W niektórych przypadkach jest to trudne. Myślę, że powód jest bardzo oczywisty. Język po prostu nie został stworzony do takiej konwersji. Język w jakim rozmawiamy jest często wielopoziomowy, zdania są często wielowątkowe, odwołują się do wielu podmiotów... Dlatego najlepiej sprawdzają krótkie, proste mądrości, choć nie mówię, że długie są czymś niemożliwym do zrobienia.
Ćwiczenie zwraca Twoją uwagę na dualność umysłu, poszerzając tym samym Twój kąt postrzegania świata.
Przeznaczeniem tej gry w "awers - rewers" jest zamknięcie koła umysłu, dotknięcie dwóch ekstrem i zakończenie mentalnej wędrówki.


  • Przykład Pierwszy:
"Odpowiedź jest zawsze dobra."
Odpowiedź - Pytanie
jest - nie jest
zawsze - nigdy
dobra - zła
"Odpowiedź jest zawsze dobra.
Pytanie nie jest nigdy złe."

Teraz jest to coś "kompletnego". Brzmi jak naprawdę potężne stwierdzenie. Jak widzisz emanuje od niego Pewność. Nie ma żadnego "ale". Słowa stały się potężną strzałką. Stały się Drogą. Drogowskazem. Umysł nie może tutaj już niczego dodać. Bo słowa stały się STWIERDZENIEM.
  • Przykład Drugi:
"Miłość jest kluczem życia."
Miłość - Nienawiść
jest - nie jest
kluczem - zamknięciem
życia - śmierci
"Miłość jest kluczem życia.
Nienawiść nie jest zamknięciem śmierci."

Czytając dopełnione stwierdzenie, czy nie pojawia się otucha? Stwierdzenie jest teraz całkowicie pozbawione dualnego napięcia umysłu. Nie ma już oddzielnego dobra i zła. Nie ma ukazanej żadnej nagrody za miłość, ani kary za nienawiść. Brak kata i ofiary wprowadza umysł w stan odprężenia. Nie wisi już nad Tobą żaden topór, ani nie huśta się przed Tobą, żadna złota marchewka zawieszona na kijku. Czytając to jesteś tylko Ty i Twój Wybór. Wybierzesz miłość - poczujesz Samego Siebie, Swoje Życie. Przydarzy Ci się kogoś nienawidzić -  no cóż, nie jesteś więźniem swoich uczuć i nic przed Tobą się nie zamknęło. Nadal Twoje Życie jest w Twoich Rękach.
  • Przykład Trzeci:
"Więc gdy zło spotkasz, nie sądź nikogo i nie narzekaj, lecz pomyśl, czego nauczyć Cię chciało, podziękuj, podnieś się i idź dalej."

Po przemianie otrzymamy w całości takie przesłanie:
"Więc gdy zło spotkasz, nie sądź nikogo i nie narzekaj, lecz pomyśl, czego nauczyć Cię chciało, podziękuj, podnieś się i idź dalej.
Dopóki dobra nie spotkasz, sądzisz wszystkich i narzekasz, wcale nie zastanawiasz się, niczego uczyć się nie chcesz, a wymagasz, kładziesz się i stoisz w miejscu"

Czyż właśnie nie to dzieje się na świecie? Czyż nie osądzamy się wzajemnie? Czyż nie mamy nawyku narzekania na wszystko, wcale się uprzednio nie zastanawiając jak wielki wpływ mają nasze słowa na otaczających nas ludzi? Czy nie żyjemy w zamkniętych umysłach, które odmawiają nauki, wyciągania wniosków? Czy nie położyliśmy się odłogiem, trwając w niezdolności do poczucia piękna, do zachwytu, pasji?
Gdzie uleciało nasze Serce?
Co mamy zrobić?
Kogo słuchać?

Przyjacielu...

"Więc gdy zło spotkasz, nie sądź nikogo i nie narzekaj, lecz pomyśl, czego nauczyć Cię chciało, podziękuj, podnieś się i idź dalej."

Namaste.

Om

- Zatracenie siebie -

  - Zatracenie siebie -
"2500 lat temu Ezop opowiedział tę historię...
W górskiej wiosce był pogodny, słoneczny ranek. Starzec z wnuczkiem wybierali się na targowisko do dużego miasta w dolinie, by sprzedać osła. Starannie przygotowali i wyszczotkowali zwierzę, po czym radośnie wyruszyli stromą ścieżką. W pewnej chwili mijali grupkę ludzi leniuchujących obok drogi.
   Jeden z nich krzyknął: "Patrzcie na tych głupców! Idą i potykają się, a mogliby wygodnie jechać na grzbiecie osła!"
Gdy starzec to usłyszał, pomyślał, że ten człowiek ma rację. Wsiadł więc z wnukiem na osła i tak oto kontynuowali swą podróż.
Wkrótce mijali innych ludzi plotkujących na skraju drogi. "Patrzcie na tych leni na grzbiecie biednego osła!"
Starzec uznał, że mają rację, a ponieważ był cięższy od swojego wnuka postanowił dalej iść pieszo.
Wkrótce usłyszeli kolejne komentarze. "Spójrzcie na to bezczelne dziecko, jedzie na ośle, a starzec idzie pieszo!"
Starzec pomyślał, że mają rację, że to on powinien jechać na ośle, a chłopiec iść pieszo.
   Gdy się zamienili, usłyszeli: "Co za bezduszny starzec, jedzie sobie wygodnie, a biedne dziecko musi gonić za nim."
Starca i chłopca ogarniało coraz większe zdumienie. Kiedy usłyszeli, że "osioł będzie wyczerpany długa drogą na targowisko i nikt nie zechce go kupić", przygnębieni usiedli przy drodze.
Gdy osioł chwilę odpoczął, poszli dalej, ale zupełnie inaczej. Późnym popołudniem, ledwo łapiąc oddech, dotarli na targowisko. Na ramionach dźwigali kij, do którego przywiązali osła za nogi.
Ezop mówi: "Nie możesz zadowolić wszystkich. Spróbuj tego dokonać, a zatracisz Siebie".
- OSHO "Księga Mądrości" -

- Poziomy doświadczeń, czyli droga od ucznia do mistrza -

- Poziomy doświadczeń, czyli droga od ucznia do mistrza -


  • Poziom Pierwszy:
Wyobraźmy sobie spotykające się dwie osoby.
Osoba "pierwsza" jest "mistrzem".
Osobą "drugą" jest "uczeń".
Mistrz pełen pewności stwierdza przy uczniu:
"Jesteśmy niczym bogowie, jesteśmy jak anioły".
To bardzo poetyckie zwroty kochającej osoby.
Taka wypowiedź jest Pierwszy Poziomem.
Kochający NIEPODWAŻALNIE STWIERDZA.
Mówi ze swojego niepodważalnego odczucia.
Mówi pełen pewności z głębi Serca.
"Mistrz" zaprasza tym samym ucznia do wędrówki poprzez własną wypowiedź, egzystencję.

  • Poziom Drugi:
"Uczeń" słuchający stwierdzenia "mistrza" najczęściej nie może doświadczyć warunków "narodzin" takiego zwrotu w Sobie.
Dla ucznia to stwierdzenie, "Jesteśmy bogami" musi więc zostać przyjęte na wiarę.
Uczeń staje się "poszukującym".
Staje się dociekliwy.
Pragnie pojednania z "mistrzem".
W tym momencie, słowa "mistrza" nie są dla "ucznia" czymś prawdziwym.
Gdy "uczeń" uznaje swoją "niższość", słowa "mistrza" stają się odległym celem.
"Uczeń" udaje się na wędrówkę, aby "znaleźć pewność", którą zachwycił go "mistrz".
Stwierdzenie na ten czas traci całą swoją moc, całą głębię i pewność.
Pokładana jest w nie pewna ufność, ale egzystencjalne przekonanie nie powstało jeszcze w "uczniu".
"Uczeń" nie czuł bodźca, nie miał doświadczenia, które sprawiłoby, aby olśnienie "Jesteśmy bogami" mogło się w nim zapalić.

  • Poziom Trzeci:
"Uczeń" doskonale o tym wie.
Wie, że w obecnym stanie nie może wykrzesić z siebie pewności Odkrycia, które przyświecało jego "mistrzowi".
Może jednak się na nim "oprzeć", zbudować na nim coś i wspiąć się "wyżej".
Może również połączyć się z "mistrzem" w Umysłowym Zrozumieniu.
Gdy wyrazi swoje zrozumienie osoby stają się mentalnie, ilościowo "Tym Samym".
I jest to sakramentalna chwila.
Chwila intymnego powierzenia "ucznia" do "mistrza".
"Uczeń" uznaje dominację "mistrza" nad nim, nie decyduje się na samodzielną wędrówkę.
Jeśli jednak wybierze, by wyruszyć drogę.
Musi coś dodać do stwierdzenia "od siebie".
Musi wejść w dualizm.
W umysł, ponieważ Kochające Stwierdzenie jest Kompletne Samo w Sobie.
Jeżeli pragniemy cokolwiek do niego dodać musimy je rozbić.
Tak powstaje koncept "Upadłego boga, upadłego anioła".

  • Poziom Czwarty:
Świat istnieje w Nieustannej Równowadze.
Stworzenie w naszej psychice obrazu "Upadłej istoty" MUSI i samoczynnie dokona manifestacji o przeciwnej wartości.
Każdy mentalny twór dąży do równowagi.
Dąży do kreacji przeciwwagi, która zamknie to mentalne koło.
W tym wypadku będzie to obraz "Wzniesionej, Oświeconej Istoty", która jest czymś przeciwnym do "upadłej".
"Uczeń" przyjmuję postawę "upadłego", "mistrz" staje się "wzniesionym" bogiem, aniołem, istotą.
Stworzenie negatywu powoduje powstanie pozytywu.
Oba stany nie są jednak czymś prawdziwym.
To efekt Intelektualnego Rozbicia pewnego stwierdzenia.
Łatwo zaobserwować to, gdy pytamy się kogoś o interesujące nas zagadnienie.
Kiedy pytasz o coś, co cię bardzo emocjonuje i czujesz, że nie możesz sam znaleźć odpowiedzi, co robią ludzie?
Odpowiadają, tak?
Oczywiście, pragną rozwiązać Twój "problem".
Pragną zamienić Twój "negatywny" stan nie-wiedzenia w "pozytywny" stan wiedzy, prawda?

  • Poziom Piąty:
Pozytyw również musi zostać przyjęty na wiarę.
Również jest tworem mentalnym.
Nie istnieje w rzeczywistości.
Widząc pozytyw i negatyw posiadasz kolejną możliwość zakończenia wnikania w stwierdzenie.
Możesz połączyć się "mistrzem", który stworzył dane zagadnienie w mentalnym oraz empirycznym Zrozumieniu.
Zakończyłeś pewną mentalną podróż.
Umysł zatoczył nad stwierdzeniem koło.
Pojawiło się w Tobie wiele obrazów i doświadczeń, które cię ubogaciły pod wieloma względami.
Jest to moment Wyzwolenia się od wnikania w dany temat, bo umysł zaspokoił swoją ciekawość.
Dotknął dwóch przeciwnych punktów ekstremalnych.
Dwóch mentalnych ekstrem.

  • Poziom Szósty:
Zostawiasz więc "mistrza", stwórcę stwierdzenia i spotykasz kogoś "trzeciego".
"Trzecia" osoba nic nie wie o tym co stwierdził "pierwszy", który był twoim "mistrzem".
Nie wie o Twojej mentalnej wędrówce nad danym zagadnieniem.
Co możesz zrobić?
Możesz to z nim PRZEŻYĆ, bo jest on z racji swojego "niewinnego" doświadczenia "czysty" od wniosków i zamyślań w tym temacie.
Możesz przypatrywać się jego niewinności pod odpowiednim kątem, który jest ci teraz dostępny.
Bo twoja mentalna wędrówka dobiegła końca.
Wiedząc białą i czarną  mentalną wersję ORAZ czyste istnienie, którego nie możesz przypasować do żadnej z tych umysłowych projekcji możesz dojść do Olśnienia.
Zakrzyczeć w wielkiej pewności:
"Jesteśmy bogami! Jesteśmy niczym anioły!"
Niepodważalnie stwierdzając sam stajesz się wtedy "mistrzem".
Przebyłeś wszystkie stopnie podróży.
Jest to wielce znaczący punkt.
Może to zapoczątkować wędrówkę "trzeciego", który był świadkiem, tak jak ty byłeś świadkiem "pierwszego".
I będzie twoim "uczniem", tak jak ty byłeś "uczniem" swojego "mistrza".
Poziom Szósty jest momentem połączenia się nie tylko w Zrozumieniu, mentalnym i empirycznym Doświadczeniu nad danym stwierdzeniem...
Ale także w Bezpośrednim Doświadczeniu z osobą, która zainicjowała wędrówkę.
W Szóstym kroku "uczeń" i "mistrz" stają się tym samym.
Wyzwalają się z odgrywania swoich ról "mistrza" i "ucznia" ku Prawdzie Egzystencji.
Nie są czymś mniejszym, albo większym...
Nie są czymś lepszym, albo gorszym...

SĄ CZYMŚ PRAWDZIWYM.

Z Głębi nasuwają się więc pytania...

Kto był tym Pierwszym Mistrzem?
Kim był Pierwszy, który zapoczątkował Życie?
Kto był Drugim, który wyruszył w Drogę?
Kto jest Uczniem, który zapragnął doświadczyć Czym Jest Życie?

3 stycznia 2013

- Modlitwa -

 - Modlitwa -

"Po morzu płynął statek, który wiózł do Mekki wielu mahometan. Byli na pielgrzymce, zmierzali do swojego najświętszego miejsca, ale pewna rzecz wprawiła ich w zdumienie. Każdy modlił się, zmawiał pięć modlitw, które mahometanin zmawia codziennie - oprócz sufickiego mistyka. Jednak mistyk ten tak promieniował radością, że nikt nie ośmielił się, by zapytać go, dlaczego się nie modli.
Pewnego dnia morze było bardzo wzburzone.
-Wygląda na to, że nie przeżyjemy - oznajmił kapitan - więc zmówicie swą ostatnią modlitwę. Statek zatonie.
Każdy pogrążył się w modlitwie, oprócz sufickiego mistyka. Tego było już za wiele. Rozgniewani ludzie powiedzieli mu:
- Jesteś człowiekiem Boga. Obserwowaliśmy cię, wcale się nie modliłeś. Nic jednak nie mówiliśmy, czuliśmy, że byłoby to niegrzeczne, bo jesteś uznawany za świętego człowieka. Ale teraz nie możemy tego znieść. Statek tonie, a ty jesteś człowiekiem Boga. Jeśli się pomodlisz, Bóg cię wysłucha. Dlaczego się nie modlisz?
- Modlitwa powodowana strachem jest przegapieniem sensu - powiedział mistyk - dlatego nie modlę się.
- Dlaczego więc nie modliłeś się, kiedy nie było powodu do strachu? - zapytali.
- Jestem w modlitwie - odparł - dlatego nie mogę się modlić. Tylko ci, którzy nie są w modlitwie, mogą się modlić. Ale jaki sens ma ich modlitwa? To puste rytuały! Ja jestem w modlitwie. Tak naprawdę jestem modlitwą. Każda chwila jest modlitwą."
- OSHO "Księga Mądrości" -

- Zaproszenie do wspólnej podróży -


- Zaproszenie do wspólnej podróży -

Dnia 21 kwietnia 2011 roku znalazłem witrynę o szeroko pojętej tematyce "rozwoju osobistego i duchowego" - Przebudzenie.net. Odnalazłem swoje miejsce, choć wtedy wyglądało to bardziej jakby miejsce znalazło mnie. Dokonało się we mnie w tamtym czasie odkrycie, którym bardzo chciałem się podzielić. Chciałem, aby każdy mógł je poczuć, uczestniczyć w nim, smakować. Zaprosiłem ich wtedy do wspólnej Podróży, która trwa po dziś dzień.

Zaczęły ją te słowa:

"Witam wszystkich. 
Rozgośćcie się i zostańcie na ile chcecie. 
Jesteście u Siebie.
Każde słowo, które tutaj odnajdziecie to tylko część Całości.
Każde słowo to unikalny sposób w jaki manifestuje się kompletne Ja Jestem.
Będę zawierał tutaj słowa, które płyną z czegoś niepodzielnego więc nie mogą być rozpatrywane dosłownie ani pojedynczo.
Proszę o zrozumienie, że namawianie, pouczanie bądź zakazywanie i wszelkie tego typu rzeczy całkowicie mijają się z celem.
Właściwie nie przyświeca temu całkowicie żaden cel, poza czuciem niezrównanej przyjemności i miłości do każdej manifestacji istnienia płynącego ze świadomego i pełnego wewnętrznego spokoju kontemplowania i odkrywania jakie niezrównane bogactwo kryje się za fundamentalnym stwierdzeniem Ja Jestem.
Gorąco zapraszam Wszystkich do tej niezwykłej Podróży.
Jeżeli poczujecie chęć zadania pytania.
Zadajcie je teraz.
Odpowiem w takiej lub innej formie.
Wykreujmy to miejsce razem jako coś nierozerwalnego.
Nie posiadające limitu bezkresne spektrum Ja Jestem.
Om"

Przez ten okres do dzisiejszego dnia zdarzały się chwile, które mógłbym nazwać dobrymi, były też takie których nie rozumiałem, innych nie chciałem zrozumieć.
Za wszystkie jednak dziękuję.

Bo mogłem być przy nich obecny.
Nie zawsze umiałem postąpić zgodnie z sobą.
Czasami brakowało mi odwagi.
Myślę więc, że to miejsce będzie miało w sobie wiele opowieści o przełamaniu.
O przezwyciężaniu mentalnych schematów.
O kiełkowaniu ludzkiej woli, która wzrasta z czegoś wspólnego.

Wiele z tego co będę tutaj pisał zawarłem na poprzednim blogu.
Którego serwis, pewnego dnia, po prostu wyzionął ducha.
Dlatego rzeczy obecne będą w pewien sposób przenikać się z tymi, które mogę już tylko wspominać.
Czasami będą przekształcane do formy, która w tym momencie wyda się właściwsza a czasami pozostaną w formie sentymentalnie-niezmienionej, gdy poczuję, że dobór słów, który mi się przydarzył ma coś szczególnego i sprzyja Podróży.

Bo słuchając drugiego człowieka...
To tak jakby podróżować na jego ramieniu...
Przez życie widziane jego oczami, prawda?


- Podróż życia -

- Podróż życia -


Znalazłem niedawno dziennik swojej "Pierwszej" Podróży.
Przemierzam każdą emocje i obrazy jakie wtedy we mnie powstały...
Przyjechał wtedy "Mój Pociąg".
Pociąg, który zabrał mnie ku Życiu.
Tego dnia wszystko się zaczęło.
Tego dnia po raz pierwszy umiłowałem z wdzięczności świat.
Oto kilka cytatów z mojego dziennika.

Miłego czytania.

"Nie planowałem tego. Nie planowałem w ogóle. Poranek pamiętam bardzo mgliście. Ocknąłem się dopiero w ruszającym pociągu. Wszystko okazało się pasować. Wszystko miałem załatwione. Bez żadnych oczekiwań i z otwartym sercem jestem gotów przyjąć wszystko to co chce się zdarzyć. Czekam aby przywitać, wszystko to, co chce mnie spotkać.
Siedzę bez planów awaryjnych. Siedzę pełen ekscytacji. Już otrzymałem powody do wielkiej wdzięczności, szacunku i wielu pięknych rzeczy, o które dawny "ja" nie podejrzewałby nikogo.
Wiem skąd pochodzi ta Ufność.
Ten Spokój.
Czuję, że podczas tej podróży nie raz zaniemówię z wrażenia, gdy odkryję, ile rzeczy do tej pory mi nie znanych przez cały czas było częścią mnie samego. Wciąż kołacze mi się po głowie:
"Skąd moglibyśmy wiedzieć jak nazywać rzeczy, które widzimy po raz pierwszy, gdyby nie były już one w nas"?
Jest dzień 14.04.2011.
Jest godzina 13.05
A ja jadę, aby zobaczyć...
Jak bogate jest ludzkie Życie."


"Czasami wystarczy tylko zwolnić... Bo wtedy może dogonić cię szczęście. Za radością możemy gonić całe życie i zawsze będzie ona przed nami. Nieuchwytna. To wygląda teraz tak, jakby człowiek gonił za szczęściem a szczęście goniło człowieka. Jakby oboje poruszali się za sobą po przeciwnych stronach okręgu. Gdy jednak przestajemy za nim gonić, zwolnimy , okrąg zmniejsza się wraz z naszą rządzą "posiadania", "pracowania na" szczęście.
Wtedy kiedy jest już bardzo blisko, pojawi się myśl, aby jednak pochwycić je w ręce. Jak na komendę startu znów zaczynamy gonić za tym, czy tamtym.
Co by jednak było, gdybyśmy nie poddali się impulsowi do biegu? Szczęście po prostu dopadłoby nas w swoje ręce. I wtedy okazałoby się, że szczęście nie posiada innych rąk niż nasze. To my jesteśmy szczęściem samym w sobie. W sobie jesteśmy jego istotą. Szczęście nie może istnieć bez nas. I tak jak każdy inny stan w najczystszej formie. Szczęście jest uczuciem, którego nie można ubrać w słowa."


"Do tego miejsca może zaprowadzić tylko Świadomość. Nie jest Ona spowodowana wiedzą czy wykwintną debatą. Świadomość tego że "nic nie wiem". A wszelki opis jest tylko wytworem skończonego umysłu, który umrze i zostanie pochowany wraz z ciałem. W niewinności tej nie-wiedzy jest nieskończona przestrzeń dla intymnego poczucia "Ja Jestem" i owo poczucie od zawsze i na zawsze będzie "Twoje". Znajdzie swoje miejsce wśród "przejawiania się". Widzę, że to poczucie, ta Świadomość to jedyna "stała" we wszech świecie.  Wiem, że tylko to jest niezmienne. Bo jak ma zmieniać się Coś co już jest wszystkim?"

"Słyszałem kiedyś stwierdzenie:
"Widzimy w innych to co jest w nas samych". Widzę teraz, że do tej pory nie rozumiałem tego w pełni. Nie docierało do mnie ile jest w tym prawdy. Była to zaledwie jedna ze "złotych myśli", kolejna "światła idea". Pewien pogody, czułości i uśmiechu wchodziłem dzisiaj w relację z każdym człowiekiem jakiego spotkałem. Nie dlatego, że sam sobie tak założyłem., chciałem coś dzięki temu zyskać, albo coś potwierdzić.
Jest we mnie miłość, która nie potrzebuje powodu, nie jest miłością "za coś", nie jest nawet wyborem. Jest czysta. Nie potrzebuje wysiłku i starań, aby trwać i rozpromieniać moje ciało. Nie znaczy to, że nic nie robi, że nic się nie dzieje. Nie znaczy to, że jest ona czymś biernym. Ona lśni. Przenika. Napędza każdy skrawek "mnie". Wszystko co widzę.
Starsza pani na stacji sprzedająca bilety była pełna miłości. Konduktor był pełen miłości. Młody człowiek, z którym rozmawiałem tak pięknie był pełen miłości. Pani w budce z kebabami, która zrobiła mi naprawdę pyszny posiłek była pełna miłości. Roześmiani budowniczy, stawiający ładny murek na stacji byli pełni miłości. Dwóch panów z kolejowych służb, którzy zamiast ukarać mnie mandatem za perfidne przejście w niewłaściwym miejscu wystawili mi tylko upomnienie i serdeczny uśmiech, byli pełni miłości. Pasażerowie, z którymi teraz jadę również są wypełnieni miłością od stup do głów. Herbatka i ciastko podawane w cenie biletu przez panią z wózkiem - Wszystko to Miłość. 

I jest to Miłość, z którą nie muszę iść do łóżka.
To coś bardzo intymnego i oczywistego. Czułość bez powodu. Jedność.
Wszystko to ja.
Ja Jestem."


Na razie to tyle. : )
Miłego dnia oraz...
Wspaniałych odkryć.