Podróż Życia

- Podróż życia -


Znalazłem niedawno dziennik swojej "Pierwszej" Podróży.
Przemierzam każdą emocje i obrazy jakie wtedy we mnie powstały...
Przyjechał wtedy "Mój Pociąg".
Pociąg, który zabrał mnie ku Życiu.
Tego dnia wszystko się zaczęło.
Tego dnia po raz pierwszy umiłowałem z wdzięczności świat.
Oto kilka cytatów z mojego dziennika.

Miłego czytania.

"Nie planowałem tego. Nie planowałem w ogóle. Poranek pamiętam bardzo mgliście. Ocknąłem się dopiero w ruszającym pociągu. Wszystko okazało się pasować. Wszystko miałem załatwione. Bez żadnych oczekiwań i z otwartym sercem jestem gotów przyjąć wszystko to co chce się zdarzyć. Czekam aby przywitać, wszystko to, co chce mnie spotkać.
Siedzę bez planów awaryjnych. Siedzę pełen ekscytacji. Już otrzymałem powody do wielkiej wdzięczności, szacunku i wielu pięknych rzeczy, o które dawny "ja" nie podejrzewałby nikogo.
Wiem skąd pochodzi ta Ufność.
Ten Spokój.
Czuję, że podczas tej podróży nie raz zaniemówię z wrażenia, gdy odkryję, ile rzeczy do tej pory mi nie znanych przez cały czas było częścią mnie samego. Wciąż kołacze mi się po głowie:
"Skąd moglibyśmy wiedzieć jak nazywać rzeczy, które widzimy po raz pierwszy, gdyby nie były już one w nas"?
Jest dzień 14.04.2011.
Jest godzina 13.05
A ja jadę, aby zobaczyć...
Jak bogate jest ludzkie Życie."


"Czasami wystarczy tylko zwolnić... Bo wtedy może dogonić cię szczęście. Za radością możemy gonić całe życie i zawsze będzie ona przed nami. Nieuchwytna. To wygląda teraz tak, jakby człowiek gonił za szczęściem a szczęście goniło człowieka. Jakby oboje poruszali się za sobą po przeciwnych stronach okręgu. Gdy jednak przestajemy za nim gonić, zwolnimy , okrąg zmniejsza się wraz z naszą rządzą "posiadania", "pracowania na" szczęście.
Wtedy kiedy jest już bardzo blisko, pojawi się myśl, aby jednak pochwycić je w ręce. Jak na komendę startu znów zaczynamy gonić za tym, czy tamtym.
Co by jednak było, gdybyśmy nie poddali się impulsowi do biegu? Szczęście po prostu dopadłoby nas w swoje ręce. I wtedy okazałoby się, że szczęście nie posiada innych rąk niż nasze. To my jesteśmy szczęściem samym w sobie. W sobie jesteśmy jego istotą. Szczęście nie może istnieć bez nas. I tak jak każdy inny stan w najczystszej formie. Szczęście jest uczuciem, którego nie można ubrać w słowa."


"Do tego miejsca może zaprowadzić tylko Świadomość. Nie jest Ona spowodowana wiedzą czy wykwintną debatą. Świadomość tego że "nic nie wiem". A wszelki opis jest tylko wytworem skończonego umysłu, który umrze i zostanie pochowany wraz z ciałem. W niewinności tej nie-wiedzy jest nieskończona przestrzeń dla intymnego poczucia "Ja Jestem" i owo poczucie od zawsze i na zawsze będzie "Twoje". Znajdzie swoje miejsce wśród "przejawiania się". Widzę, że to poczucie, ta Świadomość to jedyna "stała" we wszech świecie.  Wiem, że tylko to jest niezmienne. Bo jak ma zmieniać się Coś co już jest wszystkim?"

"Słyszałem kiedyś stwierdzenie:
"Widzimy w innych to co jest w nas samych". Widzę teraz, że do tej pory nie rozumiałem tego w pełni. Nie docierało do mnie ile jest w tym prawdy. Była to zaledwie jedna ze "złotych myśli", kolejna "światła idea". Pewien pogody, czułości i uśmiechu wchodziłem dzisiaj w relację z każdym człowiekiem jakiego spotkałem. Nie dlatego, że sam sobie tak założyłem., chciałem coś dzięki temu zyskać, albo coś potwierdzić.
Jest we mnie miłość, która nie potrzebuje powodu, nie jest miłością "za coś", nie jest nawet wyborem. Jest czysta. Nie potrzebuje wysiłku i starań, aby trwać i rozpromieniać moje ciało. Nie znaczy to, że nic nie robi, że nic się nie dzieje. Nie znaczy to, że jest ona czymś biernym. Ona lśni. Przenika. Napędza każdy skrawek "mnie". Wszystko co widzę.
Starsza pani na stacji sprzedająca bilety była pełna miłości. Konduktor był pełen miłości. Młody człowiek, z którym rozmawiałem tak pięknie był pełen miłości. Pani w budce z kebabami, która zrobiła mi naprawdę pyszny posiłek była pełna miłości. Roześmiani budowniczy, stawiający ładny murek na stacji byli pełni miłości. Dwóch panów z kolejowych służb, którzy zamiast ukarać mnie mandatem za perfidne przejście w niewłaściwym miejscu wystawili mi tylko upomnienie i serdeczny uśmiech, byli pełni miłości. Pasażerowie, z którymi teraz jadę również są wypełnieni miłością od stup do głów. Herbatka i ciastko podawane w cenie biletu przez panią z wózkiem - Wszystko to Miłość. 

I jest to Miłość, z którą nie muszę iść do łóżka.
To coś bardzo intymnego i oczywistego. Czułość bez powodu. Jedność.
Wszystko to ja.
Ja Jestem."


Na razie to tyle. : )
Miłego dnia oraz...
Wspaniałych odkryć.


- Zaproszenie do wspólnej podróży -

Dnia 21 kwietnia 2011 roku znalazłem witrynę o szeroko pojętej tematyce "rozwoju osobistego i duchowego" - Przebudzenie.net. Odnalazłem swoje miejsce, choć wtedy wyglądało to bardziej jakby miejsce znalazło mnie. Dokonało się we mnie w tamtym czasie odkrycie, którym bardzo chciałem się podzielić. Chciałem, aby każdy mógł je poczuć, uczestniczyć w nim, smakować. Zaprosiłem ich wtedy do wspólnej Podróży, która trwa po dziś dzień.

Zaczęły ją te słowa:

"Witam wszystkich. 
Rozgośćcie się i zostańcie na ile chcecie. 
Jesteście u Siebie.
Każde słowo, które tutaj odnajdziecie to tylko część Całości.
Każde słowo to unikalny sposób w jaki manifestuje się kompletne Ja Jestem.
Będę zawierał tutaj słowa, które płyną z czegoś niepodzielnego więc nie mogą być rozpatrywane dosłownie ani pojedynczo.
Proszę o zrozumienie, że namawianie, pouczanie bądź zakazywanie i wszelkie tego typu rzeczy całkowicie mijają się z celem.
Właściwie nie przyświeca temu całkowicie żaden cel, poza czuciem niezrównanej przyjemności i miłości do każdej manifestacji istnienia płynącego ze świadomego i pełnego wewnętrznego spokoju kontemplowania i odkrywania jakie niezrównane bogactwo kryje się za fundamentalnym stwierdzeniem Ja Jestem.
Gorąco zapraszam Wszystkich do tej niezwykłej Podróży.
Jeżeli poczujecie chęć zadania pytania.
Zadajcie je teraz.
Odpowiem w takiej lub innej formie.
Wykreujmy to miejsce razem jako coś nierozerwalnego.
Nie posiadające limitu bezkresne spektrum Ja Jestem.
Om"

Przez ten okres do dzisiejszego dnia zdarzały się chwile, które mógłbym nazwać dobrymi, były też takie których nie rozumiałem, innych nie chciałem zrozumieć.
Za wszystkie jednak dziękuję.

Bo mogłem być przy nich obecny.
Nie zawsze umiałem postąpić zgodnie z sobą.
Czasami brakowało mi odwagi.
Myślę więc, że to miejsce będzie miało w sobie wiele opowieści o przełamaniu.
O przezwyciężaniu mentalnych schematów.
O kiełkowaniu ludzkiej woli, która wzrasta z czegoś wspólnego.

Wiele z tego co będę tutaj pisał zawarłem na poprzednim blogu.
Którego serwis, pewnego dnia, po prostu wyzionął ducha.
Dlatego rzeczy obecne będą w pewien sposób przenikać się z tymi, które mogę już tylko wspominać.
Czasami będą przekształcane do formy, która w tym momencie wyda się właściwsza a czasami pozostaną w formie sentymentalnie-niezmienionej, gdy poczuję, że dobór słów, który mi się przydarzył ma coś szczególnego i sprzyja Podróży.

Bo słuchając drugiego człowieka...
To tak jakby podróżować na jego ramieniu...
Przez życie widziane jego oczami, prawda?






- Spowiedź ptaka -



Czasami było we mnie uczucie, pewna sensacja.
Miałem wrażenie, ze zapomniałem czegoś bardzo ważnego.
Że coś mi umyka.
Że czegoś nie dokończyłem.
Widzę to dziś.
Teraz.
Widzę egoizm, widzę mur, który postawiłem pomiędzy sobą a wszystkim innym.
Widzę kolce swojej zmyślonej osobowości.
Widzę jak wiele wymagałem od wszystkich.
Widzę arogancję i zatracenie w umyśle, które nie pozwalało mi po prostu być.
Widzę, że wszystkie rzeczy, które kiedykolwiek napisałem, były skierowane do mnie.
Do żebraka śniącego o tym, że jest imperatorem.
Widzę każde kłamstwo, któremu dawałem wiarę.
Nie chcę tych rzeczy.
Nie takie jest życie.
Nie po to tu jestem.
Widzę ten mur.
Czuję wielki wstyd.
Brzydotę, niesmak.
Ale nie jestem żadną z tych rzeczy.
Nie jestem ani dobry, ani zły.
Jestem prawdziwy.
Widzę, jak to co mnie spotykało formowało mnie.
Widzę, jak doświadczenia, które uważałem za przykre oddzierały mnie od reszty.
Od Boga.
Widzę jak skazałem się na wędrówkę.
Sam to wybrałem.
Sam skazałem się na wysiłek, trud, który spotykałem w swoim życiu.
Jak swój brak zaufania, skrywałem za coraz cięższą maską.
Nie chcę tego i nigdy nie chciałem.
Nie jestem żadną z tych rzeczy.
Tak rzadko się śmiałem...
Tak rzadko radowałem się z wami.
Zamiast tego rozwiązując wydumane problemy i tonąc we własnej arogancji.
Jest we mnie pragnienie was wszystkich przeprosić.
Przykrość, którą wam sprawiłem nie była w mojej intencji.
Przepraszam za role w które was włożyłem.
Za włożenie was do mojej samotnej celi.
Nie chowam do nikogo urazy.
Nie potrafię.
I pali się we mnie prośba, abyście nie zachowali jej do mnie.
Opuśćmy ten okręt.
Niech zatonie wraz z resztą staroci i wraków.
Jego podróż dobiegła końca.
Ja jako jego kapitan opuszczę go jako ostatni.
Dziękuję za wspólną podróż, za każdą sposobność, która popchała mnie do tego zrozumienia, które we mnie zapłonęło.
Nie jestem jeszcze kimś, za kim można podążać.
Sam potrzebuję prowadzenia.
Nie jestem jednak poszukiwaczem.
Nie jestem żadną myślą.
Nie jestem żadną rzeczą.
Nie jestem uwarunkowaniem.
Nie jestem wymogiem.
Nie jestem żądzą, ani pragnieniem.
Jestem.
Jestem Świadomością.
Niech się dzieje wola nieba.
Wiem, że nie wyjdę poza to co ostateczne.
Nie wyjdę poza absolutne.
Bo gdziekolwiek się nie udam spotkam tylko Boga.
Być może mój umysł nie zawsze Go dostrzeże.
Ale wiem.
Wiem, że On jest.
Tak blisko.
Bez dystansu.
Tutaj.
I że nie powie mi "nie".
Bo kocha mnie bardziej, niż ja Go kochałem.
Nie chcę zniekształcać obecności myślami.
Nie chcę stawiać warunków szczęścia na tym świecie.
Urodziłem się aby być.
By trwać ze wszystkim odbiciami jego obecności.
I jest On tak szczodry, że pozwala mi mówić na to wszystko "ja".
Pozwala mi wziąć i kosztować wszystko czego zapragnę.
Odziewa mnie i karmi moje bijące serce.
Pozwolił mi zaistnieć.
Nie pozwolę, aby było w tym kłamstwo i fałsz.
To niegodne bać się daru od Boga.
Bać się Życia.
Tyle piękna chciałem zagarnąć tylko dla siebie.
Tyle dobra chciałem sobie przywłaszczyć.
Nie było to celowe.
Nie byłem świadomy tego, jak bardzo zatraciłem się w myślach.
Ile jest we mnie zmyślonej osobowości.
Ile we mnie strachu i ciężaru struktur.
Nie miałem odwagi dokończyć mojego patrzenia.
Z przebłysków świadomości stawiałem sobie pomnik.
Zimny granitowy pomnik, beż radości.
Żyłem w swojej głowie.
Pomiędzy wersami.
Rzadko tu, rzadko z Wami.
Odizolowany przez brak wiary i zaufania.
Wiecznie chcący zrobić wszystko sam.
Chciałbym znów słyszeć jak mówi do mnie poprzez wasze usta.
Chciałbym, aby znów zechciał patrzeć przez moje dziecięce oczy.
Tym prawdziwie jestem.
Okruchem jego łaski.
Zwierciadłem, w którym może się przeglądać.
Pragnę wytrwać w czystości.
W czystości serca i wiary.
Ptak wzleciał.
Wietrze zatroszcz się o me młode skrzydła.

Jestem.





 - 9 Kwiecień 2012 -

Ostatnio czuję jakbym doszedł do momentu, w którym muszę stawić czoła sprawom, przed którymi ciągle uciekałem, zawsze spychałem na dalszy plan, uciekałem do wzięcia za siebie odpowiedzialności.
Wygląda to teraz tak jakby cały świat zwalił mi się na głowę.
Porzuciłem umysł, zatracając się w sercu, ale nastał moment, w którym jedno musi spotkać drugie.
Aby to co wewnętrzne spotkało się z zewnętrznym.
Nie jako koncept.
Tylko jako moje bycie pośród innych ludzi.
Nie zdawałem sobie sprawy ile przez te lata było we mnie lęku przed brakiem akceptacji, ile było we mnie osądu i utożsamiania się z ubzduranymi rzeczami.
Widzę to teraz.
Ale wierzę, że to co nas spotyka nigdy nie jest większe od nas samych.
Bądź co bądź, jesteśmy czymś więcej niż wyciętą z kartki osobowością.
Mooji mawia, że świadomość kreuje w sobie w sobie problem, aby doświadczyć jego przekroczenia.
Czuję, że powiedzenie sobie "tak", mimo naszych wad i tego co zrobiliśmy w swoim życiu, jest najważniejszym momentem naszej drogi tutaj.
Wzniesienie się ponad krzywdy, które były naszą sprawką i te, które nam uczyniono.
Wzniesienie się ponad umysł.
Ponad nasze ograniczenia.
Ponad dumę i ego trzymające nas w izolacji od życia.
Wiele czułości i cierpliwości do samych siebie. : )

Om





 - 14 Kwiecień 2012 -

Jesteśmy jak drobne szlachetne kamienie w objęciach wiecznego.
Nie jesteśmy mniej lub bardziej szlachetni.
We wszystkich nas pali się ogień pierwszej przyczyny.
Moment, gdy Bóg z miłości spojrzał w głąb Siebie.
Wciąż to robi.
Wciąż spogląda na Nas w Sobie Samym.
Dał nam wolność, lecz używamy jej tylko do upadku.
Nasze czyny nie zawsze pochodzą z Serca.
Często wynikają z przymusu, z dominacji...
Z naszych uwarunkowań.
To nie znaczy nic.
Nie jesteśmy tu, by pouczać, by prostować to co nam wydaje się krzywe...
Pojawiliśmy się tu, by spotkać się.
By to co Jedne spotkało Samo Siebie.
Bo mocą Boga jest wykraczać poza niemożliwe.
I dlatego z Tego co nigdy nie zostało podzielone pojawiliśmy się...
Ty i ja...
Wszystko po to...
By Bóg mógł poczuć głębię słów...
Kocham Cię.
Ja Kocham Cię.
Aby mógł spotkać Siebie...
I zasmakować w Sobie przyjaźni...
Abyśmy mogli zaistnieć...
Tak jak potrafimy, na tyle na ile jest to możliwe w tej chwili.
Bądźmy Świadomi.
Twórzmy z Serca.

Om





- 24 Kwiecień 2012 -

Czemu gdy słyszymy "pokaż mi niebo" wskazujemy na niebieski kolor nad nami, a nie na własne serce?
Dlaczego skrywamy je za ciałem, które możemy uważać za niegodne?
Dlaczego tak skrywamy niebo?
Dlaczego wolimy zamknąć je w więzieniu, które potrafimy tak znielubić?
Nic nie pozostaje takie samo.
Jest w nas jednak niebo, w którym nie wydarzyło się jeszcze nic.
Miejsce, z którego widać ocean.
Cisza, która inspiruje nas do tworzenia.
Nas Samych..
Świata.
Boga.
Ostatecznie...
Czy te trzy rzeczy...
Są od Siebie różne?





- 30 Kwiecień 2012 -

Na głębokim przeświadczeniu "Jestem Przebudzony" można zbudować wielką przygodę.
Czy starczy nam Serca, by to co czujemy Tu w środku zalśniło na zewnątrz?
Czy starczy wtenczas odwagi, by zaufać Sobie?
Świat jest w Nas.
Tak jak czas oraz jego brak.
Tak jak życia cykl oraz Jaźń.
Dary Boga są nieskończone.
Używamy tego samego wehikułu co on.
Zaczynamy naszą podróż w głąb Siebie korzystając z tego samego wehikułu co Bóg - "Ja".
Umożliwia nam to podróż przez wszelkie płaszczyzny i barwy Istnienia.
Kontynuujemy w czasie Teraźniejszym jego wędrówkę, która nigdy się jeszcze nie zaczęła.
Tykające wskazówki nie udowodnią mi że istnieje czas.
Ale pewnie umówię się pod konkretnym ich skrzyżowaniem.
To, że może otaczać mnie gwar i hałas nie zabija na tym świecie Ciszy.
Nie jestem warunkiem.
Lecz potrafię dać Temu Światu piękno, dostępne tylko "dla mnie".
Potrafię zaskakiwać tych, którzy tego pragną.
Czy jestem Przebudzony?
Być może.
Wiem, że Bóg Jest.
I jest bardzo blisko.
Cokolwiek nie zrobię nie wyjdę poza Jego ramiona.
Jestem Tu.
Ja i ja.
Choć mali i duzi jesteśmy tylko dla zabawy.
Wybieram żyć świadomie, lecz nie kontrolować.
Wybieram by urzeczywistniać marzenia, lecz nie podążać za rządzą.
A tych, których najdzie myśl, żeby to zniszczyć...
Też...

TAK.






- Kamień Zielony -

Na kartach lasu historii.
Gdzieś na dnie strumienia duszy.
Kamień zielony.
Którego nikt nie poruszy.

Spokojny i ciepły.
Zastały w swobodzie.
Z wyglądu twardy i zwykły.
W miękkim mchu i wodzie.

Patrząc na niego widać oczy.
Smutne, ale szczere.
Wie, że mógłby się toczyć.
Lecz nie pragnie zbyt wiele.

Ubrany w szatę z mchu.
Welon z miłego strumienia.
Zawsze tylko tu.
Wypatruje przyjaciela.

Dobrych, czułych dłoni.
Które serce ruszą.
Przepastnych oczu toni.
Które duszę wzruszą.

Spogląda na lasu gości.
Pragnie śpiewać każdemu.
Nie ukrywać swej radości.
Serce oddał właśnie temu.

Skarcony w duchu.
Przez usta mówiące cięto.
Że miłość tylko w ruchu.
Ukazuje swoje piękno.

Leży i czuje.
Że być może to prawda.
Świat jednak kłuje.
Więc twarda jego garda.

Pozostanie więc sobą.
By wnieść piękno siebie.
Nie będzie drugim - Tobą.
Chce zaskoczyć Ciebie.

I stać go czasami...
Na uśmiechnięty gest.
Dotykany potoku falami...
Tak po prostu... Jest.



























1 komentarz: