20 lutego 2013

Narodziny Mędrca

- Narodziny Mędrca -

Będzie to pisanie o ewolucji, narodzinach i pierwszym psychologicznym podziale, z którego wyniknęły wszelkie ścieżki.

Pierwsze.

Ewolucja, koncept ewolucji jest wynikiem uzewnętrzenia uwagi.
Nic co jedne i pierwotne nie może ewoluować.
Jedynie może myśleć o ewolucji, z powodu braku poczucia przynależenia do Wszechrzeczy.
Bądź przypisywać ewolucję wzrostowi, który jest najnaturalniejszym aktem Życia.

Poczucie osamotnienia, oddzielenia od postrzeganego świata owocuje doświadczeniem "Ja poruszam się w".
Ta myśl wymusza opisanie czym jest zarówno obiekt "ja" oraz "to" w czym "ja" miałoby się poruszać.
Te rzeczy wyrastają i elementarnego odkrycia swej egzystencji, intelektualnego poczucia własnego istnienia.
Bierze się ono bezpośrednio z Egzystencji z aktu "przejawialności" Absolutu.

Poczucie "Ja Jestem" jest owocem Życia, w którym i przez który postrzega Samo Siebie.
Spożywanie przez życie tego owocu, poprzez akt postrzegania jest "Komunią".
Najwyższym i jedynym stanem Istnienia.
W którym życie postrzega i doświadcza faktu swego istnienia.

Rodząc się tutaj istnienie spotyka się z konstruktami myślowymi w kształcie zasad i określeń, przypisanych do konkretnych zjawisk wyodrębnionych z Jedni.
Wszystkie te zasady i opisy łączy jedno.

Powstały w afekcie.

Aby to zrozumieć należy przytoczyć pewne doświadczenie.
Które wydarzyło się dawno temu.
Gdy istota ludzka odkryła swe istnienie.
Ten przebłysk samoświadomości, pojawienie się indywidualnego poczucia istnienia sprawił, że zaistniał pierwszy podział.
Poczucie egzystencji "Ja" oraz to czego "Ja" doświadcza.
Pierwszy moment możliwości postrzegania odrębności.

Istnienie ludzkie odkryło bezmiar swojej samotności.
Bezdenny strach przed niemożliwym do określenia położeniu i wyrażeniu swoich potrzeb ciała i pojawiających się świadomych emocji, niemożność wyrażenia swych odczuć, niezdolność do działania z racji całkowitego braku punktu odniesienia. 

Od tej pory wszystkie działania człowieka działy się w afekcie.
W afekcie na poczucie niemocy.

Poczucie egzystencji musiało zakotwiczyć się w "czymś".
Najbliżej więc było ludzkie ciało.
Podlegające naszej woli, determinujące percepcję świadomości.

"Ja" "stało się" ciałem.
Mając już określony punkt odniesienia, poczucie istnienia, odkryło to, że istnieją również "inne" ciała.
Pojawiła się pierwsza próba interakcji i łączenie się w grupy.

Jest to naturalny proces w życiu, szablon w jakim życie może wzrastać najszybciej.
Jest to pewien przejaw symbiozy, gdy obiekty, grupują się, by wspierać się w działaniu.
Podobnie jak liście na drzewach, które wspierają jego rozwój tak ludzie zaczęli gromadzić się wśród sobie podobnych, by uzyskać siłę niezbędną do przetrwania.

Do tego pchnęło ich mentalne poczucie osamotnienia oraz szablon szukania podobieństw.

Człowiek po raz pierwszy spotkał samego siebie.
Ukoił swoje cierpienie, założył pierwszą mentalną bazę.

Pojawiły się podwaliny świata, który znamy dzisiaj.
Pierwsze oznaki komunikacji, pierwsze przejawy wspólnego przejawiania nowo odkrytej woli.
Która w głównej mierze dotyczyła spraw tyczących przetrwania.

"Zgrupowanie sił" było jednak niestabilną bazą.
Ponieważ nie chroniło i nie gwarantowało przetrwania.

Głównie dlatego, że pojawiło się również drugie wielkie cierpienie, które wyniknęło z przywiązaniem świadomości do formy ludzkiego ciała.

Śmierć.

Czyli ten człowiek przestał się ruszać.
I nie reaguje, gdy go wołam.

Pomimo poczucia bliskości. 
Pomimo starań świadomości ubranej w ciało.
Pomimo dziewiczych wymian myśli, które dawały poczucie więzi.
Pomimo pokarmu wkładanego do ust...
Ciała nie wstawały z ziemi.

Był to moment, gdy istnienie ludzkie doświadczyło na powrót pierwotnego strachu.
Doświadczyło zrozumienia, że ich samotność jest nieunikniona.
Że na nowo, kiedyś, zostaną sami.
Cały konstrukt jaki stworzyło istnienie ludzkie został zburzony.
Cały dotychczasowy wysiłek stał się zwodniczy.
Ostatecznie zbędny.

W afekcie po raz pierwszy pojawił się koncept "bezcelowości działania".
Pojawiło się poczucie "nieuniknionego końca".

"Ja też kiedyś przestanę się ruszać".

I...

"Nie wiem kiedy to będzie".

"Nie Wiem"

W historii człowieka, pojawiła się więc potrzeba przewidywania.
W umyśle człowieka rozwinęła się dedukcja.
Czyli wybieganie myślą poza obecny stan rzeczy. 
Ponieważ dbanie o obecny stan rzeczy, nie wystarczało.

Jest to odruch wynikający z pragnienia chronienia.
Człowiek nosząc w sobie naturalny akt Życia pragnął trwać.
Pragnął trwać ponieważ u absolutnych podstaw jest Egzystencją.
Śmierć ciała przeczyła temu poczuciu.
Dlatego istnienie ludzkie utożsamione z ciałem pragnęło, aby to poczucie mogło się spełnić.
Aby ciało trwało z godnie z tym poczuciem.
Aby było wieczne jak Absolut, którego pryzmat nosili w sobie.

Zgromadzenia ludzkie, by przeżyć musiały toczyć wędrowczo-zbieraczy tryb życia.
Posiadanie dotyczyło głównie pożywienia, schronień i narzędzi do obrony przed tym co zagraża indywidualnemu poczuciu istnienia.

Człowiek obserwując "zasypiające ciała".
Wydedukował, że ciało staje się coraz słabsze.
Że im dłużej ktoś przy nim jest, tym pewniejsze, że wkrótce odejdzie.


Pojawiło się pierwsze poróżnienie pomiędzy ludźmi.
Pojawił się koncept "silnego" i "słabego".
Stare ciała były niezdolne do wędrowczego trybu życia.

Człowiek stanął przed najwyższym dylematem, który zaowocował konceptami "mniejszości" i "większości
Działaniem zgodnie z uczuciem, a troską o ogół grupy.

Poczucie bliskości...

Czy przetrwanie reszty...

Nie zawsze decydowali się na pozostanie przy starych schorowanych ciałach.
Żyjąc w obecnym świecie, w którym wszystko jest na wyciągnięcie ręki.
W obecnym kształcie ludzkiej świadomości...
Nie jesteśmy w stanie wyobrazić co czuły te istoty.

Ich dylemat był ostateczny.
Emocje nieopisywalne w żadnych słowach.

Wybierając dobro większości, czasami zostawiano schorowanych i słabych.

Świat widziany ich oczami stawał się bezdennym morzem cierpienia.
Pojawiło się poczucie osamotnienia, zdradzenia, odtrącenia.
Niemożność reprezentowania "czegoś wystarczającego" zaowocowała poczuciem winy.

Poczuciem włąsnej niewartości.

I zostali w nim sami.

Kompletnie sami.

Świadomość zakotwiczona w ciele zaczęła więc robić to co zna.
Szukać rady na swoje bezdenne cierpienie.

Ze słabym, często schorowanym ciałem, człowiek nie miał wielu możliwości.
Ale w jego świadomości istniało już zjawisko "dedukcji", "przewidywania".
Skoro obecny stan rzeczy to jedynie cierpienie jedyną drogą w tym umysłowym rozdrożu było przejście wyłącznie w dedukcję.
Poświęcenie całej swojej uwagi na wyjście poza obecną chwilę.
Żyjąc dość długo intelekt tych ludzi miał możliwość obracać się po bardzo wielu zjawiskach i doświadczeniach.
Podczas tych mentalnych wędrówek istnienie wyzwalało się z identyfikacji z ciałem.
Ponieważ obecna chwila była "odrzucona".

To odrzucenie obecnej chwili...
Było podświadomym lustrowaniem poczucia odrzucenia.
Które pojawiło się w indywidualnym istnieniu, z powodu pozostawienia.

Był to również moment...

W którym z morza cierpienia...

Wyłoniła się Akceptacja.

A z Niej...

Narodził się Mędrzec.

Podział w świadomości człowieka dzielący go dokonał się.

Jedną ekstremą stał się ruch.
Drugą zaś jego brak.
Od tej pory istnienia ludzkie egzystowały w dwóch domach.

Jeden dom...
Walczył o przetranie.

Drugi...
Obejmował to co nieuniknione.

Obecny kształt świata stanowi owoc tego podziału.
Ponieważ gdy wszedł on jako "koncept" do ludzkiej świadomości, gdy stał się jedną z możliwości, którą może dotykać nasz intelekt, podział stał postrzegany.

Postrzegalność konceptu podziału, a nawet postrzegalność jakiegokolwiek konceptu, wynika z afektu.
Gdy człowiek uświadomił sobie, że czyhają na niego niebezpieczeństwa, jego percepcja została zaprogramowana na szukanie niebezpieczeństw.
Wyszukiwanie obiektów i zjawisk, które zagrażają jego egzystencji.
I odróżnieniu ich od nieszkodliwych obiektów.
Jest to sposób w jaki kiełkująca ludzka świadomość pragnęła zaradzić ciągłemu poczuciu zagrożenia.

Sprowadziła akt postrzegania to pojedynczych obiektów, z którymi mogła sobie poradzić, pośród których mogła znaleźć rozwiązanie.

To z kolei zjawisko uprzedmiotowienia wynika bezpośrednio z poczucia indywidualnej egzystencji.
Z poczucia własnych ram, z postrzegania samego siebie jako obiekt.
Opisywalny i poznany.

Ta opisywalność nas samych wynika z kolei, ze świadomego odkrycia swej egzystencji przez istotę ludzką.
Poczucie "Ja Jestem", które zakwitło w ciele wymusiło samookreślenie.
Powodem było poczucie całkowitego zagubienia i niemożności ekspresji tego Zakrzywienia.

Nagle w jednym momencie.
Życie zaczęło postrzegać Samo Siebie!
W Absolucie pojawił się szok!
Istny szok!!!
Niewysławialne Zdumienie.
Ponieważ obok siebie zaczął istnieć jednocześnie Bezmiar i Bezmiar.
Życie i Życie.

Narodziny aktu woli, sprawiły, narodziny konsekwencji.
Narodził się intelektualny konstrukt zwany determinizmem.
Który jest wynikiem właśnie intymnego poczucia istnienia.
Który jest zmorą i klątwą obecnego świata.

W naturze determinizm nie istnieje.
W naturze istnieje wzrost.
Ponieważ natura jest najpierwotniejszym przejawem życia.
I pojawia się zawsze dogodnych warunkach.
Poprzez łączenie pierwiastków.
Do łączenie odbywa się zawsze.
Ponieważ jest to istota Wszechrzeczy.
Stawanie się Jednością.
Wzrost.
Można powiedzieć poetycko...

Że Taka Jest Wola Wszechświata.

Że Wszystko pragnie się objąć i połączyć.

Ponieważ we Wszystkim Co Jest jest zapisany pierwotny "program".

U podstaw każdej istoty i molekuły na jaką możemy rozdrobnić To Co Jest.

Być może jest to przypomnienie Dla Nas.

Drogowskaz.

Wskazówka pozostawiona przez jakiś nieskończony Byt.

Na wypadek, odkrycia przez nas swej egzystencji.

Odłączenia się od Matni.

I zatraceniu się w poczuciu separacji od Doświadczenia.

Obecny kształt świata, pełen konsumpcjonizmu, hierarchii, dwulicowości...
Wszystko co człowiek zbudował w afekcie.
Cały ten myślowy koncept, który powstał ze strachu przed niewiedzą.
Cały ten bałagan i chaos, który jest wynikiem zatraceniem w uciekaniu przed śmiercią...

Czy to jest to czego najbardziej pragniemy?
Czy to jest to co bije w nas?
Tu w środku?
U podstaw tego czym jesteśmy?

Ze strachu zdominowaliśmy tę planetę.
Jesteśmy zdecydowanie najpotężniejszym gatunkiem i możemy naprawdę dokuczyć każdemu przejawowi życia.
Każdemu, bezwzględnie każdemu.
Przegoniliśmy tygrysy, niedźwiedzie i rekiny, bo one nie umieją budować czołgów i stawiać murów.
My możemy.
Z przekonaniu o posiadaniu własnego życia, dokuczamy nawet sobie nawzajem.
Ponieważ dalej praktykujemy postrzeganie wypełnione strachem.
Stworzyliśmy środowisko, w którym natychmiast po urodzeniu dziecko jest zdeterminowane, opisane.
Znaki zodiaku, wierzenia i religijne tradycje.

Nie widzimy że wciąż i wciąż.
Lustrujemy na wszystko to czym jesteśmy sami dla siebie.
Jest to bardzo wypaczony w sposób w jaki wykorzystujemy Prawo Wzrostu.
Ponieważ dążymy do tego, aby WSZYSTKO ruszało się zgodnie z naszą wolą.

PONIEWAŻ W TYLKO W CAŁKOWICIE ZDETERMINOWANYM, ZMANIPULOWANYM PRZEZ CIEBIE ŚWIECIE.

MOŻESZ BYĆ BEZPIECZNY.

I To Dosłownie.

Świat jest dla Ciebie kompletnie bezpieczny, gdy wszystko rusza się zgodnie z Twoją Wolą.

WSZĘDZIE I ZAWSZE.

JEBANY DYKTATORZE.

Jeśli człowiek nie dostrzeże tego.
Nie dostrzeże jak chory, wypaczony i okrojony z życia jest taki świat.
Nie obejmie zrozumieniem...
I nie zaakceptuje...

Tego...

Że i tak umrze.

I jedyne co pozostanie to to w jaki pozwolił siebie doświadczyć...

Jeśli nie wyjdzie poza własne indywidualne postrzeganie.
Nie dotknie we współczuciu drugiego człowieka...

Przed którym stoją dokładnie te same dylematy.
Dokładnie te same pytania i wątpliwości.

Nie wiemy skąd tu jesteśmy.
Nie wiemy ostatecznie czym jesteśmy, a wszelkie opisy, które staramy sobie nadać tylko nam umniejszają albo wywołują wojny.
I nie wiemy kiedy przyjdzie czas.

By powiedzieć "Dziękuję i "Do widzenia":

Nie wiemy i nigdy nie będziemy wiedzieć.
Ponieważ gdy choćby jedna osoba będzie mogła mieć tą pewność.

BĘDZIE TO OZNACZAŁO KONIEC NAS WSZYSTKICH.

Jedna osoba, która posiadłaby nieskończoną władzę nad determinizmem...
Cała nasza egzystencja powstałą w afekcie.
Prawa, wierzenia i zasady posiadają moc dzięki Prawdzie.
Którą Jesteśmy.
Idea, która nie posiada wyznawców nie istnieje.
Koncepty wymagają Życia by Istnieć.
Mieć wpływ.
Siłę.
Wymagają Nas.
Wymagają czcicieli.

Czy czcząc koncept, który nie powstał w Tobie...
Który jest sprzeczny z Tym co czujesz...
Z tym co Tobie najbliższe...
Który lustrujesz i powielasz, ponieważ właśnie to Cię otacza i wydaje Ci się, że nie masz innego wyboru...
Nie sprawiasz, że właśnie to rośnie w siłę?

Rozważ To.

Bo równie dobrze możemy po prostu tu Być.
Budować domy i jeść owoce.
I jeśli uważasz, że jesteś gotów do stanowienia o sobie samym...
Zacznij po prostu to robić.
Zacznij żyć tak jak czujesz i kochasz najbardziej.
Pokazuj Siebie.
Krusz skostniałe koncepty swoją naturalnością.
Ponieważ z niej wyrośnie owoc.
Cały wszechświat, ku Inspiracji.

Życie polega na mnożeniu możliwości i dzieleniu się nimi.
Na ekspansji świadomości poprzez pieśni naszego życia.
Splecione w jeden puls.

Jeden rytm.
Wyrywający się z piersi.
Poprzez wstęgi twoich słów.

Poczuj Uczucie, z którego Narodził się Bóg.  



Jesteśmy Tutaj.

Jesteśmy 100%
WE ARE 100%

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz