Doświadczenie cierpienia może sprawić, że człowiek jakby obrazi się na życie.
To tak jakbyś siedział przy szarym bloku.
Na schodkach.
I pogrążony w tych szarych jak bloki myślach smucił się.
Cierpienie odbiera ci siły, by ruszyć się za coś "poza" więc siedzisz i smucisz się.
I to wchodzi w nawyk.
Niedobrze.
Smutek to strasznie lepka sprawa.
Niektórzy nie umieją się wstrząsnąć.
Zapakować głowę do pociągu i wyjechać z okolicy.
A niektórzy nie mają takiej możliwości.
I to też nie jest miejsce na "a co my na to możemy poradzić".
Pragnąłbym aby było inaczej.
Abyśmy mogli się witać, tak jak pan domu ma w zwyczaju.
Doświadczać, tego wszystkiego co wiecznie nieprzeniknione.
I mówić sobie do widzenia kiedy zdarzy się że przyjdzie taka pora.
Czemu tu tak nie jest?
Co człowiek chce osiągnąć ponad to?
Wszystko straci.
Jeśli będzie ciemiężył i wymagał.
Moc.
To największy sen.
Ponieważ w nim najtrudniej zobaczyć swoją twarz w drugim człowieku.
Siła to coś co bardzo trudno oddać.
Bo wtenczas jesteś bezbronny.
I powiązane jest to najczęściej z oznaką słabości.
Dla mnie to wolność.
Bez zbroi.
Bez dział i słów w kształcie czołgów.
Same majtki.
Ale najchętniej to założyłbym je sobie na głowę.
I oglądał niezrozumienie.
I słuchał.
I zrobił coś wartego zrobienia.
I oglądał niezrozumienie.
I słuchał.
A potem zazwyczaj wybieram sobie coś innego...
W mojej pamięci...
Rzadko.
To smutne słowo.
Rzadko ktoś radował się tak jak ja.
I chyba dlatego stałem się smutny jak oni.
Ale są rzeczy, które moje usta nie wypowiedzą.
A me ręce na zrobią.
Bo nie pochodzą ode mnie.
To jest najprostsze z prostych.
Każdy doświadcza życia.
Kwestia czy chcesz ujrzeć to ,że wznosisz je do nieba.
Czy posyłasz sześć stóp pod ziemię to sprawa osobista każdego człowieka.
Przejrzeć to.
Jakby dotrzeć to wszystkich możliwości rozciągniętych od absurdu do matematyki.
Dać sobie wybór.
Otworzyć okno.
Wpuścić świeże powietrze.
Przecież tak robi się na wiosnę!
To coś dobrego.
Każdy człowiek najbardziej cieszy się z wiosny.
Sęk w tym że w kwestii psychiki.
Nic nie musi się zmieniać.
Zasiewać to co najbardziej będzie nam smakowało jutro.
Mieć cierpliwość, gdy ma to się wydarzyć po raz pierwszy.
Ponieważ jutro zjemy owoc dzisiejszego dnia.
I gdy zasiejemy go znów.
I zbierzemy ze smakiem następnego dnia.
I zasiejemy.
Pojawia się zaufanie.
Do samego siebie.
Ponieważ istnienie doświadcza.
Tego.
Że mu się udaje.
I TO JEST RADOŚĆ.
ZROBIĆ RĄCZKAMI COŚ CO JEST SPEŁNIENIEM.
COŚ SAMODZIELNIE.
COŚ DOBREGO.
I wtenczas pokochujesz TO Czym jesteś.
I już nikt nie jest w stanie tego zmienić.
Bo wszystko co mogłoby to zrobić.
Wymaga CIEBIE.
Ty musisz zgodzić się, by być uciemiężonym, zamkniętym w czyimś mentalnym tworze.
Żadna idea nie istnieje, puki jej ktoś nie poprze.
Jeśli poczułeś siebie.
Objęłaś tę rozkosz.
Potrafisz sobie spojrzeć w oczy.
To jest w Tobie WSZYSTKO czego możesz pragnąć.
Rozwijaj to i pchaj dalej.
Zobacz jak barwne jest to, co nie wzbudza uwagi.
Ile dźwięku może pomieścić cisza.
Jak mało prawdy jest w pokazywaniu palcem.
Twoje myśli.
Twoje ręce.
Twoje serce.
Małą łódeczka płynąca poprzez morze cierpienia, ku świetle swojej latarni.
ładnie piszesz :)
OdpowiedzUsuń