10 stycznia 2013

- Spowiedź ptaka -


- Spowiedź ptaka -



Czasami było we mnie uczucie, pewna sensacja.
Miałem wrażenie, ze zapomniałem czegoś bardzo ważnego.
Że coś mi umyka.
Że czegoś nie dokończyłem.
Widzę to dziś.
Teraz.
Widzę egoizm, widzę mur, który postawiłem pomiędzy sobą a wszystkim innym.
Widzę kolce swojej zmyślonej osobowości.
Widzę jak wiele wymagałem od wszystkich.
Widzę arogancję i zatracenie w umyśle, które nie pozwalało mi po prostu być.
Widzę, że wszystkie rzeczy, które kiedykolwiek napisałem, były skierowane do mnie.
Do żebraka śniącego o tym, że jest imperatorem.
Widzę każde kłamstwo, któremu dawałem wiarę.
Nie chcę tych rzeczy.
Nie takie jest życie.
Nie po to tu jestem.
Widzę ten mur.
Czuję wielki wstyd.
Brzydotę, niesmak.
Ale nie jestem żadną z tych rzeczy.
Nie jestem ani dobry, ani zły.
Jestem prawdziwy.
Widzę, jak to co mnie spotykało formowało mnie.
Widzę, jak doświadczenia, które uważałem za przykre oddzierały mnie od reszty.
Od Boga.
Widzę jak skazałem się na wędrówkę.
Sam to wybrałem.
Sam skazałem się na wysiłek, trud, który spotykałem w swoim życiu.
Jak swój brak zaufania, skrywałem za coraz cięższą maską.
Nie chcę tego i nigdy nie chciałem.
Nie jestem żadną z tych rzeczy.
Tak rzadko się śmiałem...
Tak rzadko radowałem się z wami.
Zamiast tego rozwiązując wydumane problemy i tonąc we własnej arogancji.
Jest we mnie pragnienie was wszystkich przeprosić.
Przykrość, którą wam sprawiłem nie była w mojej intencji.
Przepraszam za role w które was włożyłem.
Za włożenie was do mojej samotnej celi.
Nie chowam do nikogo urazy.
Nie potrafię.
I pali się we mnie prośba, abyście nie zachowali jej do mnie.
Opuśćmy ten okręt.
Niech zatonie wraz z resztą staroci i wraków.
Jego podróż dobiegła końca.
Ja jako jego kapitan opuszczę go jako ostatni.
Dziękuję za wspólną podróż, za każdą sposobność, która popchała mnie do tego zrozumienia, które we mnie zapłonęło.
Nie jestem jeszcze kimś, za kim można podążać.
Sam potrzebuję prowadzenia.
Nie jestem jednak poszukiwaczem.
Nie jestem żadną myślą.
Nie jestem żadną rzeczą.
Nie jestem uwarunkowaniem.
Nie jestem wymogiem.
Nie jestem żądzą, ani pragnieniem.
Jestem.
Jestem Świadomością.
Niech się dzieje wola nieba.
Wiem, że nie wyjdę poza to co ostateczne.
Nie wyjdę poza absolutne.
Bo gdziekolwiek się nie udam spotkam tylko Boga.
Być może mój umysł nie zawsze Go dostrzeże.
Ale wiem.
Wiem, że On jest.
Tak blisko.
Bez dystansu.
Tutaj.
I że nie powie mi "nie".
Bo kocha mnie bardziej, niż ja Go kochałem.
Nie chcę zniekształcać obecności myślami.
Nie chcę stawiać warunków szczęścia na tym świecie.
Urodziłem się aby być.
By trwać ze wszystkim odbiciami jego obecności.
I jest On tak szczodry, że pozwala mi mówić na to wszystko "ja".
Pozwala mi wziąć i kosztować wszystko czego zapragnę.
Odziewa mnie i karmi moje bijące serce.
Pozwolił mi zaistnieć.
Nie pozwolę, aby było w tym kłamstwo i fałsz.
To niegodne bać się daru od Boga.
Bać się Życia.
Tyle piękna chciałem zagarnąć tylko dla siebie.
Tyle dobra chciałem sobie przywłaszczyć.
Nie było to celowe.
Nie byłem świadomy tego, jak bardzo zatraciłem się w myślach.
Ile jest we mnie zmyślonej osobowości.
Ile we mnie strachu i ciężaru struktur.
Nie miałem odwagi dokończyć mojego patrzenia.
Z przebłysków świadomości stawiałem sobie pomnik.
Zimny granitowy pomnik, beż radości.
Żyłem w swojej głowie.
Pomiędzy wersami.
Rzadko tu, rzadko z Wami.
Odizolowany przez brak wiary i zaufania.
Wiecznie chcący zrobić wszystko sam.
Chciałbym znów słyszeć jak mówi do mnie poprzez wasze usta.
Chciałbym, aby znów zechciał patrzeć przez moje dziecięce oczy.
Tym prawdziwie jestem.
Okruchem jego łaski.
Zwierciadłem, w którym może się przeglądać.
Pragnę wytrwać w czystości.
W czystości serca i wiary.
Ptak wzleciał.
Wietrze zatroszcz się o me młode skrzydła.

Jestem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz