13 kwietnia 2013

Wiosna


Wątpliwość o swój kształt.
Gdyby inne doświadczenia stały się naszymi osobistymi.
Gdybyśmy otrzymali inne warunki.
Inne rzeczy moglibyśmy dostrzec sami.

Też tak jest.
Że taka wątpliwość.
Może sprawić ciężar.
Ponieważ nie wiemy ile sytuacji zmarnowaliśmy.
W ilu sytuacjach mogliśmy postąpić inaczej.
Ta niewiedza jest najczęściej zapełniana przez projekcje.
Ponieważ tak działa umysł.
Zapełnia luki w równaniu.

Dostrzec to.
Że poprzez podążanie, emocjonalne zżycie się z tym ciągiem obrazów.
Tak osobistym jak i abstrakcyjnym, dziejącej się w sferze myśli i związanych z nimi uczuć.
Jakby powodujemy sami sobie określone warunki.
Układamy wszystko w logiczny ciąg.

Dla Ciebie wszystko wynika z oczywistości i jest naturalne.
Osoba stojąca obok może się dziwić, złościć, śmiać.
To jest zdumiewające.
Ale pokazuje nam bardzo ważną rzecz.
Że determinujemy swoje postrzeganie.
I przeżywamy nasze doświadczenie ze wszystkimi jego wzlotami i cierpieniami.
Bo to że ludzie zachowują się jak banda bezmózgich kretynów, albo nie odkryli w sobie uczucia, którym mogliby się z kimś podzielić.
Ostatecznie.
Nie ma znaczenia.
I nie powinniśmy marnować ani sekundy, by cierpieć tego, że ktoś nie reprezentuje sobą coś przykrego, coś niewystarczającego.
Ale jednak to się dzieje.
Jednak patrząc z jakiejś nieuwikłanej w nic perspektywy...
Jedyne jak możemy "obronić" to że cierpimy przez to, czy tamto.
To to, że mamy prawo do własnej historii.
Do swojego postrzegania.
I uczuć, które rodzą się w nas pod wpływem tego co widzimy.

A nigdy nie będzie to wszystko.
A już najmniej widzą Ci, którzy roszczą sobie prawo do absolutności.
Bo taką percepcję wypełniają wyłącznie obiekty.
Rzeczy martwe.
Które nie poruszają się.

Tylko w takim stanie, koncepcyjnie martwych, więc poznawalnych zjawisk, istota może śnić dotykania spraw absolutnych.
Aka rządy totalitarne.
Albo może mieć to bardzo "błahy" wyraz.
Na przykład dominacja poprzez "posiadanie racji".
Lub poprzez uważanie się bycie lepszym w jakiej dziedzinie, wartości, fizycznej predyspozycji.

-Nasz bóg jest wszechmogący i nas kocha!
-Ale ich bóg też jest wszechmocny i mówią że o wiele bardziej miłosierny!
-Więc wypowiemy im wojnę zobaczymy czyj bóg kocha bardziej.

Oglądałem też kiedyś porno.
Pan kręcił film w domu.
I kochał panią ładnie, a nawet czule.
Podczas kochania pod koniec filmu mówił tak:
-Ktoś kiedyś cię tak kochał?
-Nie. Nikt.
-Ktoś ci kiedyś tak robił? Co maleńka?
-Nie.
-Będziesz moją małą dziwką?

M.

Przedmiot.
Który można przesuwać, który można określić, który można wymienić, któremu można nawrzucać mięsa i sprawić by istnienie w nie uwierzyło.

Ilu jest ludzi, którzy to widzą?
Ilu jest ludzi, którzy pragną coś z tym zrobić?
Ilu ludzi, którzy wezmą się za to skończą tak samo, albo i gorzej?

Ilu ludzi, dotarło w swojej świadomości, do choćby prawdopodobnego momentu, skąd to się wzięło?

Dla mnie.
Uprzedmiotowienie uwagi wraz ze wszystkimi następstwami.
Zrodziło się ponieważ pojawiło się odrzucenie.
Ponieważ ktoś lub coś, nie odzwierciedliło intencji.

W tym momencie w świadomości ludzkiej pojawił się koncept odrębności.
COŚ się nie zgodziło.
Bo skoro się ze mną nie zgadza - nie jest mną.
Jest czymś innym.
Strach przed ponownym odrzuceniem.
Zrodził ratowanie się za pomocą koncepcyjnego zamknięcia drugiej osoby.
Nadanie jej skończonych ram.
By cierpienie, mogłoby zostać przewidziane.
Ale działa to wyłącznie gdy druga osoba uwierzy w swoją skończoność.
Uwierzy, że posiada ramy, które ktoś jej przypisuje.

Co zrobić by tak było?
Zdominować.
Zabrać możliwości, by mogła pomyśleć inaczej.

Poprzez zabranie możliwości dostępu do doświadczeń, istota faktycznie degenerowała się.
Zostawały zamykane kolejne drzwi.

Zwróćmy uwagę.
Że jest to lustrowanie tego pierwszego "nie".
Działanie z zemsty.
Lecz podmiot mszczący się nie widzi tego.
Nie widzi, że działa z tego doświadczenia.
Nie widzi, że odbiera komuś wolę, dlatego, że w jego doświadczeniu osobowym, właśnie to mu zrobiono.

Śpi.

Gapi się w ten ekran i nic nie widzi.

Gdy zniknie przedmiot.
Podmiot nie ma racji bytu.
Ponieważ podmiot porusza się wyłącznie pośród przedmiotów.
I to one determinują to, czym jest podmiot dla samego siebie.

W rzeczywistości bez konturów.
Podmiot przybiera bardzo spontaniczny kształt.
I nawet jeśli jest.
Własna egzystencja jest stwierdzona.
To wyrasta z taoistycznego uczucia, którego nic nie jest w stanie zastąpić ani doścignąć.

Jakże piękny jest świat.
Kiedy nie potrafimy ubrać go w słowa.
I jeśli przytrafi się wtedy człowiek.
Który otwiera się i pragnie zostać przyjęty.
Tutaj do środka.
To kosztowanie wspólnej chwili jest ucztą.
Najznamienitszym zakwitem ludzkiej świadomości.
Raz poczute.
Na zawsze wchodzi w skład naszego postrzegania.
Moment.
Gdy człowiek siedzi obok człowieka,
I nie stawiają pomiędzy sobą żadnych szal, wag i cyfrowych mierników.

Kiedy nie czujemy, gdzie kończymy a zaczyna nasz rozmówca.
Wtedy jest tylko rozmowa.
Bez podmiotu.
Bez kontekstu.

I wtedy raduje się wszystko.

I patrząc teraz na wspomnienia z perspektywy świadka.
Można powiedzieć, że to są takie pocałunki absolutu.

Osho mówił o komunii.
I bardzo te słowa do mnie przemawiają.
Bardzo kocham widzieć miejsce, z którego mogły paść takie słowa.

Pragnienie utrzymania jakiegokolwiek stanu.
Prowadzi do frustracji.
Ludzie utożsamiają się z najróżniejszymi doświadczeniami.
Wybierają różne myśli jako swoje drogi.
Na swój sposób jest to ciekawe.
To, że możemy wybierać sobie różne rzeczy.
Ale jest też bardzo dziwne.
Przynajmniej dla mnie.

No bo po co?

Skoro widzisz.
I wiesz, że jesteś taki, jaki powiesz, że jesteś.
Albo uwierzysz w to, jaki ktoś powie że jesteś.

Koniec końców, to zawsze zależy od Ciebie.

Lecz...
Ten świat...
Ludzie w tym świecie...
Wałkowali swoje historie w afekcie tak długo.
Splątali się w zależności i fortyfikacje zbudowane na hierarchii i skalach...
Że niemalże niemożliwym jest zaczerpnąć czegoś innego do ust niż smoła.

I najczęściej jedyne co nam pozostaje po zebrać w życiu nasze połamane skrzydła.

Zamiast nowych umiejętności.
Nowy problem.
I tu nie chodzi o to, że życie zawsze znajdzie drogę.
Bo znajdzie.
Bo jest żywe.
I posiada cechy wody.
I u podstaw jest najwyższym przejawem.
I mieści w swoim zbiorze wszystko inne.
Jako człowiek jesteśmy tu zaledwie gościem.
Zawieramy się w życiu i można powiedzieć, że przez nie i dla niego tutaj jesteśmy.

Ale ludzie chyba nie do końca wiedzą, że są.
A bez stwierdzenia swej obecności.
Nie mogą dotknąć wędrówki.
I odkrycia.

Że gdziekolwiek by nie poszli zawsze są TU.
Zawsze są TERAZ.
I przede wszystkim...
Zawsze SĄ.

I przez ten najprostszy i najintymniejszy fakt.
Dano nam moc sprowadzania ze świata zamysłu...
Zjawisk.
Jak poranna wspólna herbata.
Dzieło życia.
Albo to pisanie.

I za wszystkim podąża czucie.
Pojawiają się myśli.
Przyziemne i mniej doświadczenia.
Można doświadczyć nawet, jak to się mówi "chwytania pana boga za nogi".

Piękne doświadczenie.
Ubrane w wesołe słowa.

Bo o wiele krótsza wersja.
Choć mniej poetycka...

To proste.

Jestem Szczęśliwy.

Promyczek.





Om

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz